Jerzy Treder
Komu może przeszkadzać etnonim Słowińcy?
Nieduży obszar Kaszub prawie cały XX w., jak też wcześniej, był silnie zróżnicowany językowo i etnicznie. Różnice językowe są dobrze udokumentowane i opisane, etniczne (i etnograficzne) nieco mniej. Dobrze rozpoznane są różnice geograficzne, które przynajmniej w części warunkują inne. W przeszłości zdyferencjowanie językowe (np. ok. 1910 r. F. Lorentz 76 gwar) i etniczne (kilka podgrup historycznych) było większe, nawet w zakresie warunków środowiska naturalnego, które cały czas się zmieniały, radykalniej od XVIII w. w wyniku melioracji bagien, trzebieży lasów, a także rozwoju sieci dróg, rozrostu osadnictwa itd. Wielkie przemiany do 1945 r. wywołała postępująca od
zachodu germanizacja, a jeszcze większe po 1945 r. związane z reslawizacją czy repolonizacją, przede wszystkim poprzez nowe osadnictwo.
Warunki te i ich istota słabiej bądź mocniej
ujawnia(ła) się zresztą w licznych etnonimach (gr. ethnos ‘lud’), tj.
nazwach plemion, zespołów i grup etnicznych, i choronimach (gr. choros
‘kraj’), tj. nazwach kontynentów, krain i państw. Mapa Kaszub B. Sychty z 1958
r. zawiera ich sporo[1],
nie uwzględniając historycznych. Do starych i znanych należą – poza ogólnymi Pomorze
(1046) i Kaszuby (1238) – lokalne dla subregionów Zabory (1292) i
chyba Słowińcy (XVI w.). W większości są one stosunkowo nowe, a na pewno
późno zapisane[2].
Względna późność zapisu źródłowego nie jest tu niczym szczególnym, jak i fakt
ich upowszechniania przez ludoznawców w 1. poł. XIX w.[3] Znajduje tutaj potwierdzenie
proces znany z odległej przeszłości, np. pierwszy raz nazwa Kaszuby
pojawia się w bulli Grzegorza IX w 1238 r., potwierdzającej dobra joannitów pod
Stargardem nad Iną, gdzie wspomina się ofiarodawcę Bogusława, księcia Kaszub: clare
morie… duce Cassubie. Może mieć rację G. Labuda, że „to
dominikanie i franciszkanie, nawiązując bezpośredni kontakt z ludem, wydobyli
na powierzchnię nazwę ludową, pospolitą i podnieśli ją do rangi urzędowej,
ceremonialnej”[4].
Niektóre etnonimy czy choronimy sprawiają
trudności interpretacyjne, w tym etymologiczne, jak np. Kaszuby, inne
choć jasne, z różnych powodów są dyskutowane, np. Polska czy Pomorze
oraz Bory i Zabory, wszystkie o znaczeniu topograficznym. Nazwę Kaszubi
także objaśniano jako topograficzną, tj. od hipotetycznego rzeczownika kaszuby
‘wody niezbyt głębokie, wysoką trawą porosłe’[5],
ale w kronice wielkopolskiej (k. XIII w.) kojarzono ją ze strojem: cass-hubi,
tj. szuba ‘fałdzista szata’, co przejął J. Długosz, potem K.C.
Mrongowiusz i A. Brückner. Niewątpliwie od stroju pochodzą etnonimy Kabatki
(1780 Haken), Korczacy, Kidlanie i Łyczacy (1866 Ceynowa)
i nowszy Mucnicy (in. Józcy), nawiązujący do barankowej czapki.
Niektóre etnonimy powstały od określonych właściwości mowy, np. Niniacy
(1866) od wyrazu ninia ‘teraz’: „ninia brace gôdają” (może pod wpływem
zwrotów biblijnych[6]),
a najbardziej znana jest dziś nazwa Bylacy, kasz. Bëlôcë (1856
Hilferding) od wymowy ł jako l w bél, bëla.
Nazwa Słowińcy raczej należy do
jasnych, ale dyskutowanych. Nie nastręcza trudności etymologicznych: to derywat
z –ec, kasz. ‑c (por. np. kasz. nazwy Babińc, Bocyńc,
Kaczińc, Prądzyńc, Żôbińc) od ogólnej nazwy Słowianin.
Także rodowód przymiotnika słowiński ≤ słowieński (por. pomoréński,
wielżiński)/ słowiański : Słowianin czy Słowiniec jest
oczywisty[7].
Kłopot sprawia jednak ścisłe odniesienie ich do podstawy, tj. o jakich Słowian
chodziło. Można zaakceptować stwierdzenie G. Labudy, że nazwa Słowińców
jest „sztucznym przetworzeniem podstawowej nazwy Słowianie, słowiański”,
ale dziwi komentarz, że tę ludność kaszubską „przypadkowo nazwano słowińską,
czyli ściślej mówiąc słowiańskiej, wendisch”.[8]
Rozwiązaniu tej trudności sprzyjać powinno
powiązanie ze sobą odpowiednich zapisów. Otóż przymiotnika słowiński/ słowieński
z wyraźnym lokalnym odniesieniem – tylko strukturalnie równego ze słowiański
od ogólnego Słowianin – nie można sztucznie izolować od równie lokalnego
etnonimu Słowińcy i rozrywać historyczny ciąg poświadczeń źródłowych: Slawięski
ięzik 1586 Krofej – Słowięski 1643 Pontanus – Kaffuben in
Pommern Słowienci 1783 Haken-Anton[9]
– slavisches Volk (tj. słowiński lud) 1835 Kummer[10] – Słowin(cy), slovenskô
mova/ szprôka 1856 Hilferding itp. Dopiero w łączności i jedno, i drugie
nabiera znaczenia, tworząc jedność! Rdzenni mieszkańcy Pomorza w tym czasie i
nie tylko w swoim przekonaniu byli ogólnie Słowianami (ale nie: Polakami, co na
Pomorzu późniejsze?), w szerszym znaczeniu etnicznym i regionalnym Kaszubami[11]; druga nazwa była dla nich
archaiczna. Na pograniczu zachodnim w określonym czasie i okolicznościach
uległo odnowienie (intensyfikacji) poczucia słowiańskości Kaszubów, gdzie
indziej było to bądź oczywiste, bądź mało uświadamiane.
Wykształceni pastorzy Krofej i Pontanus dobrze
znali miejscowe realia. Najlepiej wiedzieli, którym to Słowianom „potim więce
potrzebnich Księgow w te mowie wylozono y wiednoscy kazania slowa Bozego y piesien Synu Bozemu dale wiekuia Cierkiew y
pospolstwo westrzod tych Ludzy zbierano byc moglo” (Krofej, przedmowa). W mowie
innych Słowian, tj. Polaków – katolików i protestantów – księgi takie już
istniały, np. S. Murzynowskiego (Królewiec 1551-1553); Biblia nieświeska
S. Budnego (1572) i potem Biblia gdańska (1632); w Bytowie posługiwano
się Biblią Radziwiłłowską[12].
Do nich ci pastorzy częściowo nawiązywali. Adresowali oni swoje książki do
części Słowian nadbałtyckich poddawanych protestantyzmowi i germanizacji,
konkretnie do wiernych wydzielonego w l. 1669-1686 na ziemi słupskiej okręgu
kościelnego zwanego potem circulus vandalicus[13], z polskimi nabożeństwami dla
ludu określanego jako Wenden (łac. Vandali) lub Cassuben.
Pontanus zaakcentował to w tytule katechizmu M. Lutra: „niemiecko-wandalski abo
słowięski” z języka niemieckiego „w słowięski wystáwion”. Precyzyjnie zatem
określił i scharakteryzował adresata! Wydłuża to metrykę etnonimu Słowi(e)niec
przynajmniej po k. XVI w., tj. do tłumaczenia Krofeja.
Pojawienie się nazwy w XVI w. może się wiązać
z wygasaniem nazwy Wenden w kręgach słowiańskich czy zawężaniem jej do
Połabian, wymarłych w XVIII w., czy Łużyczan, określanych potem częściej w
literaturze jako Lausitz, lausitzer. Wyodrębnianie grupy
Kaszubów, do której z czasem przylgnęła nazwa Słowińcy, zaczęło się
późno i było skutkiem Reformacji[14].
Kościół na Pomorzu Zachodnim wiedział, z doświadczeń Kościoła katolickiego, że
w ewangelizacji uwzględniać należy czynniki lokalne, tutaj więc – inaczej niż w
Kościele rzymskokatolickim z uniwersalną łaciną – na plan pierwszy wybijał się
element językowy, determinujący nie tylko działania, ale też organizację
kościelną, wyostrzając pośrednio sprawę nazwy. Tym bardziej to oczywiste, gdy
się uwzględni to, że większość duchownych to Niemcy lub wykształceni w
Niemczech i w duchu cywilizacji niemieckiej reprezentanci lokalnej ludności
Pomorza Zach., która już uległa kulturze niemieckiej. Oni posługiwać się zrazu
będą w ewangelizacji językiem wiernych, lansując jednak w perspektywie
cywilizacyjnej niemiecki.
W kontekście samego etnonimu, jak też
określanej nim lokalnej grupy ludności kaszubskiej powiedzmy tu za H.
Popowską-Taborską: „Rozpatrywane i dyskutowane jest też użyte w tytule Krofeja
i Pontanusa określenie Slawięski ięzik (Krofej), Słowięski
(Pontanus). Od tego bowiem, czy przymiotnikom tym nadane zostanie znaczenie
‘słowiański’ – tak wg E. Rzetelskiej-Feleszko (1991)[15], czy ‘słowiński’ – tak wg J.
Tredera (1996)[16],
zależy charakter pierwszych druków pomorskich: „słowiański” – w opozycji do
„niemiecki”, czy też „słowiński” w opozycji do „polski” – ze wskazaniem na
polską liturgię katolicką panującą na Pomorzu Gdańskim. Jest to niewątpliwie
problem istotny w ocenie charakteru powstającego piśmiennictwa. Nie do
przyjęcia jest natomiast teza powtarzana (za J. Koblischkem) przez Z. Szultkę
(1992, 1994[17],
i inne oprac.), że nazwa Słowińcy, słowiński jest pojęciem sztucznie
stworzonym i celowo rozpowszechnianym, nie mającym uzasadnienia w pomorskiej
rzeczywistości językowej…”[18]
Podkreślić również trzeba, że slawistom – jak
się okazuje – etnonim ten był znany[19],
zanim w 1856 r. przybył na Kaszuby A.F. Hilferding, który zatem ani nie
„odkrywał” Słowińców, ani tym bardziej ich – jak chce O. Knoop, a za nim Z.
Szultka – nie wymyślił, lecz jedynie ich istnienie potwierdzał i
charakteryzował mowę w porównaniu z otoczeniem, dokumentując ją bogatymi
tekstami itp. Hilferding często stawia obok siebie „Słowińcy i Kaszubi” czy
odwrotnie „Kaszubi i Słowińcy”, rzadziej np. „Słowińcy, Kabatki i Kaszubi” itp.
Nie ma jednak wątpliwości, iż jego Resztki Słowian… to opis określonej
jedności – wewnętrznie zróżnicowanej – historycznej („resztki wielkiego niegdyś
i sławnego ludu”), geograficznej, etniczno-etnograficznej, językowej, w
określonym sąsiedztwie gwarowym (np. „mowy wielkopolskiej”) itd. Jedność tę
widać w opisie medycyny Kaszubów, „określonego typu [mowy] w zanikających
resztkach…”, w potraktowaniu tekstów „pomerańskich Słowińców i Kaszubów” i
podaniu jednego wspólnego zbioru wyrazów. Co do języka podkreśla: „Czy istnieje
jakaś zasadnicza odrębność językowa między Słowińcami, Kabatkami i Kaszubami?
Nie. Cała różnica polega na większym lub mniejszym zbliżeniu do języka
polskiego, co jednak nie jest związane z wymienionymi nazwami ludowymi…”[20] Dla podkreślenia tej jedności
wielekroć używa określenia „lud kaszubski”, różny na wschodzie (Prusy Zach.) i
na zachodzie (Pomerania). Dobrze oddaje to koniec pierwszego akapitu książki:
„Obecnie potomkowie tego bitnego plemienia kryją się w piaszczystych i
bagnistych pustkowiach […] Polacy i Niemcy nazywają ich Kaszubami; oni
sami mówią o sobie Kaszebi […]; w niektórych zaś najbardziej oddalonych
i głuchych miejscowościach zachowała się ich starodawna ludowa nazwa Słowińców.”
Rosjanin dobrze wiedział, iż wśród Słowińców i w stosunku do nich etnonimy te
są wymienne, jak dowodzi zdanie jego rozmówcy: „Kàszebi e Slowênci, to je
jadno.”[21]
Właściwie odczytał tę myśl i całą książkę
Kaszuba F. Ceynowa, który znał jej zawartość z oryginału[22]. Od tego czasu Kaszubów z Prus
Zach. poszerzył o Kaszubów (Słowińców, Kabatków) z Pomeranii, a mowę tak
poszerzonych Kaszubów odtąd konsekwentnie nazywał kaszubsko-słowińską.
Ceynowa przed 1856 r. nie wiedział nic z własnych doświadczeń o Słowińcach i
Kabatkach (drugich znał od Mrongowiusza). Na ich temat u Ceynowy „rozwiązuje
się worek” dopiero po ukazaniu się książki Hilferdinga (1862), kiedy pisze np.
o ubiorach Słovjncóv czélé Słavóv, co to v wokręgu Słepskjm nad
Garnskjm jezorę… (l866), potem: Słovjnce i Słovjnce czélé Słovi
(1868)[23].
Od r. 1780 do 1835 czy nawet 1856 etnonim Słowińcy
i identyfikowana tak podgrupa Kaszubów nie miały jeszcze większego rezonansu w
literaturze, a zresztą tworzyli oni wtedy izolowaną geograficznie i etnicznie
wyspę. Poza Ceynową przekaz Hilferdinga natychmiast i w pełni zaaprobowali R.
Zmorski (1862)[24],
F.M. Sobieszczański (1863)[25]
i O. Kolberg (1875)[26],
zawierzający wyłącznie jego relacji, ponadto przyjęło go wielu innych,
dysponujących własnymi materiałami terenowymi, jak: A. Parczewski: tu są
Kaszuben a Slowinsti, tu są kaszubowe po slowensti, kaszubowe
wszacy są slowinsti (Smołdzino); Slowince, Slowinci, slòwinstji
ladzè (W. Gardna) (1880)[27],
L. Biskupski: Słowince, Slowince, ledze slowinstji, po
slowensku (1891)[28],
S. Ramułt: Slovinc, Slovinka, slovinskô mœva (1893), I.
Mikkola: slòvjinskå språ’uka, slòvjìnsťjé gådąńė (1896), J.
Łęgowski: Slowince, Slowinci, Slowinstji ladze, po slowensti,
po slowińscji (1899) czy wreszcie F. Lorentz: slovjinsħi jązek, das
Slovinzische, Slovjinc, Slovjinstvo (1903, 1912)[29] i „kontrolujący” go M.
Rudnicki: slovjinsħi, dialekt słowiński (1913), który do
Hilferdinga się nie odwołuje. Zauważmy, że większość z nich znała już prace
odosobnionych krytyków rewelacji Hilferdinga, o których niżej.
Pontanus w tytule Mały Catechism D. Marciná
Lutherá Niemiecko Wándalski ábo Słowięski to jestá z Niemieckiego języká w
Słowięski wystáwion… „podwójnie” informował o języku tłumaczenia: Wándalski
ábo Słowięski, ale pastor U. Engelland w wydaniu z 1758 r zmienił to na
…z niemieckiego ięzyká w słowieński wystáwiony…, opuszczając
wandalski, a pierwotne sławięsky/ słowięsky zamienił na słowieński. Nie
rozumiał tej formuły, jak też formy języka, który zbliżył do ówczesnej normy
ogólnopolskiej. Rozpoznał ten fakt K.C. Mrongowiusz, gdy wznawiał w 1828 r.
Mały Catechism… wedle wydania Engellanda, nie znając jeszcze oryginału z 1643
r., odkrytego przez F. Tetznera w 1896 r. Nie wiedział też wtedy zapewne o
Słowińcach[30].
Kaszuba G. Pobłocki, cytując zdanie
Mrongowiusza o modernizacji języka Pontanusa, a zatem wiedząc, dlaczego jest on
w tym wydaniu aż tak polski, tendencyjnie sprawę skomentował: „»Jakkolwiek
Pontan, są słowa jego, na karcie tytułowej wyraźnie powiada, że z niemieckiego
tłómaczył na słowieńskie czyli słowiańskie [sic! – J.T.], przecież natrafia się
tam tylko niewiele słów, które za takie uchodzić mogą, reszta jest w istocie
polska (hochpolnisch). Ale że pierwszej edycyi z r. 1643 nie mamy, przypuszczamy
(ist zu vermuthen), iż ta z r. 1758 jest więcej zaakomodowana do polskiego«.
Zamiast sobie wytłómaczyć onych kilkudziesiąt wyrazów kaszubskich w katechizmie
[…] dłuższym pobytem Pontana na Kaszubach, wziął Mrongowiusz wyraz słowieński,
użyty oczywiście przez tłómacza Niemca, słabo władającego językiem polskim,
zamiast słowiański czyli polski w przeciwieństwie do germańskiego
czyli niemieckiego, za kaszubski, i następnie zrobił niczym nie poparte
przypuszczenie, iż pierwotne tłómaczenie Pontanowe z r. 1643 […] było
kaszubskim. Odtąd katechizm Pontanów, dzięki wyrażeniu słowieński, źle
zrozumianemu od Mrongowiusza, uchodzi za kaszubski, a Kaszubi figurują u wielu
pisarzów jako Słowińcy, Slovinzen!”[31] Mrongowiusz miał się w ten
sposób stać „ojcem bajek i niedorzecznych twierdzeń, jakoby Kaszubi nie byli
Polakami, ale jakimiś Wendami, Starowendami lub Słowińcami, które to bajki w
tak zwanym uczonym świecie tu i owdzie jeszcze po dziś dzień pokutują i
nieświadomych bałamucą.”[32]
Filolog Mrongowiusz dobrze rozumiał istotę rzeczy.
Negatywne oceny Pobłockiego, przy tym
„apodyktyczne, powierzchowne, oparte na przesłankach uczuciowych, nie posiadają
wartości naukowej […], natomiast są odzwierciedleniem opinii, panującej na
Pomorzu wśród warstwy inteligenckiej.”[33]
Płynęły z pobudek narodowych i wyznaniowych, tj. niechęci do wszystkich, którzy
niby oddzielają Kaszubów od Polaków, a Kaszuba to Polak i zarazem katolik,
dlatego wyrzeka się Kaszubów z Pomorski z powodu ich przejścia na luteranizm.
Była to też wrogość wobec Ceynowy jako „wroga Polaków”: „luźnych obyczajów i
wcale niegorliwy w wykonywaniu praktyk religijnych, a jako pisarz zwolennik
prawosławia, szydzący sobie z wiary katolickiej, papieża i duchowieństwa”,
Kaszuby, kreującego osobny język kaszubski i naród kaszubski, słowianofil i
panslawista, a więc sprzyjający Rosji, do której ma pretensję, że „pobudka
prawdziwa do badania narzecza kaszubskiego – rzecz zastanowienia godna – wyszła
ani od Kaszubów ani od Polaków, lecz od Rosyan.”[34] Wrogo był także usposobiony do
pastora Mrongowiusza i do luteranizmu, m.in. też w osobie pastora Pontanusa,
któremu stawia zarzut: „Gdyby ustęp powyższy z historyi Pomorza był znany
autorowi elaboratu, Kaszubom katolikom nie byłby kazał uczyć się prawd
chrześciańskich z katechizmu Lutra wraz z garstką Kaszubów z Pomorski od
kościoła oderwanych.”[35]
Pontanus ponoć polszczyznę przekładu zeszpecił germanizmami, a „mimo to
Mrongowiusz Pontana […] w liczbie „sławnych mężów, a co jeszcze dziwniejsza,
nazywa katechizm jego kaszubskim.”[36]
Hilferding reprezentował prawosławie i przez to podejrzewano go o rozmyślne
pomijanie wsi katolickich[37].
Pobłocki nie daje odnośnika ani do pracy Rosjanina, ani do niemieckiego
streszczenia J.E. Smolerja[38].
Pobłockiemu poświęcono tu aż tyle miejsce,
gdyż jego bezzasadne i błędne oceny legły u podstaw pierwszej negacji faktów
zarejestrowanych przez Hilferdinga, do czego porównaj m.in. wypowiedź J.
Łęgowskiego, który odsyła do Pobłockiego: „Wobec opisu Hilferdinga zastosowano
się nawet w najbliższem sąsiedztwie Słowińców, na Kaszubach zachodniopruskich,
niedowierzająco. Uważano mianowicie nazwę Słowińców za wprost zmyśloną lub
przez mylne tłómaczenie z niemieckich autorów powstałą, a to mniemanie i ja
przed kilkunasty laty podzielałem. Wprawdzie nazwał już Michał Pontanus
katechizm Lutra, który wydał w roku 1643: Mały katechizm dra Marcina Lutra z
niemieckiego języka w słowieński wystawiony, ale ks. G. Pobłocki, nie
wierząc także w istnienie Słowińców, uważa, że tu wyraz słowieński użyty
przez tłómacza, słabo władającego językiem polskim, zamiast słowiański, czyli
polski.”[39]
Podróż Łęgowskiego do Słowińców w 1898 r. pozwoliła potwierdzić obserwacje
Tetznera i Lorentza, wbrew stanowisku O. Knoopa, z którym notabene Łęgowski razem
pracował w Wągrowcu.
Pochodzący z terenów słowińskich O. Knoop
ponoć dobrze znał miejscowe realia, ale przeważyły jego kompleksy i niechęć do
Kaszubów, jak to widać z cytatu: „My we wschodniej części Pomorza Zachodniego
nazywamy Kaszubami tylko ewangelickich mieszkańców słowiańskiego pochodzenia w
powiatach Słupsk i Lębork; katolickich Słowian w powiecie bytowskim i w Prusach
Zachodnich określamy jako Pollacken, jako że oni faktyczne utracili
prawo nazywania się Kaszubami. Oni z biegiem czasu ulegli tak dalece
polonizacji, że ledwie odróżnić ich można od prawdziwych Polaków.”[40] Podział ten nie ma nic
wspólnego z Hilferdingiem, opiera się na kryteriach narodowych (wyrzeka się
spolonizowanych) i wyznaniowych (nawet nie wymienia Kaszubów-katolików).
Wypowiedź ta całkowicie koresponduje z poglądami G. Pobłockiego: przez Knoopa
przemawia rozczarowanie z powodu nikłych ciągle postępów germanizacji, a przez
Pobłockiego m.in. rozgoryczenie z postawy Kaszubów w Pomorsce przechodzących na
protestantyzm i ulegających germanizacji.
Nie dziwi zatem spotęgowane stwierdzenie
Knoopa, że „sami Kaszubi nigdy się tak [tj. Słowińcami] nie nazywali i w ten
sposób nigdy nie byli nazywani przez ich własnych duchownych i niemieckich
sąsiadów.” Pisał: „Nazwa Słowińcy to pansłowiański szwindel. Poza pow.
lęborski nie rozciągała się ziemia Kaszubów”[41],
a zatem to twór panslawisty Hilferdinga, który podtrzymywany jest m.in. przez
S. Ramułta i J. Łęgowskiego, poddanych za to ostrej krytyce.
Znał też już wtedy prace J. Koblischkego,
który wypowiadał się krótko w jego duchu, bazując tylko na obcych materiałach,
mianowicie w artykule Der Name Slovinzen[42], polemizując z Lorentzem, w
wypowiedziach którego dostrzegł niekonsekwencje. Pośrednio odnosiły się one do Hilferdinga. Notabene,
Koblischke uważał, że nazwa Kaszubi odnosiła się tylko do ludności
Pomorza Zachodniego, na co Lorentz odpowiadał, że Kaszubi z Pomorza Gdańskiego
też mają do niej prawo.
Postawy te ujawniły się u młodokaszubów,
którzy nie używając nazwy Słowińcy, jakby czegoś unikali. J. Karnowski
wymienił książkę Hilferdinga w monografii Ceynowy, gdzie tylko raz wymienił
Słowińców: „Pastor Lorek pierwszy zwrócił uwagę na Kaszubów, a mianowicie na
Słowińców i Kabatków…”[43],
wspomnianych poza tym w wierszu Rozmëszlanié Ceynowë (1933). Szczególnie
to znamienne u A. Majkowskiego, który używał tego etnonimu w pierwszych
numerach „Gryfa”, np. „W kościele w Smołdzynie […] u tak zw. [sic! – J.T.] Słowińców
i Kabatków, przechowuje się…”[44]
Potem nie wymienił go nawet, relacjonując badania Hilferdinga[45], a po przytoczeniu głośnego
listu Hakena do Brüggemanna (ok. 1780 r.) posłużył się określeniem „Kaszubi
nadłebscy i lupawscy”[46].
Raz etnonim Słowińcy pojawia się w jego powieści o Remusie kontekście,
jak u Hilferdinga: „Przez rzekę Pustinkę pokozelë nom drogę. Dzeli wona dvje
rozgji Kaszubóv: tich, chternich zovją Kabotkami, wod tich, co nad jezorem Garneńskjim
żiją i zvją sę Słovjińcami.”[47]
Interesujące są też dwa cytaty z przymiotnikiem słowiński ‘o języku
kościelnym…’ (jak Knoop): „Jesz w Głovczecach pastor starim ludzom pravji co
njedzelę kozanjé kaszubskji abo jak më tu rzeczemë: słovjińskji.” – obok: „A
ten, chternimu bjołô broda do pasa spłivô, a rękę trzimjąci na Pjismje Svjętim,
to Mostnjik, chturen zakłodoł słovjińskji koscoł v Smołdzinje…” Poza tym
stale używa nazw Kaszubi i kaszubski, nawet w kontekście Krofeja:
„Ten, to pastor Krofej v Betovje, chturen vëdoł pjesnje koscelné po kaszubsku.”
– jak też, gdy podkreślić chce kaszubską jedność: „…vëmjerała mova nasza,
chterna za mojich lôt panovała v ti całi Pomorsce wod Koszalena jaż po Żarnovjiznę
i Betovo. V mojich woczach zapodała nasza kaszubskô…”[48]
Może to dowodzić zależności od postawy G.
Pobłockiego, na co wskazywałoby użycie tej nazwy w Pomorzanach przez
Łubińskiego (Majkowskiego) w wypowiedzi do ks. Zabłockiego (Pobłockiego): „W
szesnastym wieku Krofey wydał psałterz pomorski, w XVII tworzył Mostnik u ujść
Łeby i Łupawy kościół słowiński…”[49]
Bezpośrednio mogły oddziałać głośne wtedy publikacji Knoopa i Koblischkego. Po
części wynikać to mogło z niekonsekwencji Lorentza, z którym współpracowali;
uważał on słowiński za odrębny język. Może jakiś wpływ miał na to też
Derdowski, który w znanym artykule wymienia tylko Kabatków[50], co też znamienne, gdyż jego
elaborat nawiązuje do hasła Kaszuby autorstwa F.M. Sobieszczańskiego w Encyklopedii
Powszechnej Orgelbranda z 1863 r., który z kolei czerpie z dzieła
Hilferdinga, raczej wedle streszczenia R. Zmorskiego. Derdowski jednak raz
wymienia Słowieńców w O panu Czorlińscim…[51]
Po 1945 r. problemu długo nie było, jakby
wszyscy wiedzieli, że Słowińcy to Kaszubi znad jez. Gardno i Łebsko; nie zawsze
w literaturze (!) precyzyjnie używano nazwy Słowińcy. Odżył on po
wydaniu w 1989 r. w nowym tłumaczeniu książki Hilferdinga[52]. Wtedy poglądy O. Knoopa
(Tetznera i Koblischkego), że nie nazywano (!) tych ludzi Słowińcami,
odświeżył i niejako za swoje przyjął Z. Szultka[53], oświadczając przy Knoopie:
„Poglądy te podzielamy w całej rozciągłości.”[54]
Nie zauważył lub nie chciał zauważyć zasadniczych przyczyn interpretacji i
manipulacji Knoopa, a także miejsca w tym i roli ks. G. Pobłockiego, którego
zbył, ciesząc się, iż „prawidłowo rozumiał jednak, że przymiotnik slawięski
u Sz. Krofeja i słowięski u M. Pontanusa były synonimami słowiańskiego,
a nie słowińskiego.”[55]
Tym niemniej Pobłocki inspirował Szultkę dość silnie, jak dowodzi cytat: „Za
przykładem Krofeya język swego przekładu nazwał również słowiańskim, czyli tak
jak dokładnie sto lat temu pisał G. Pobłocki.”[56]
Z. Szultka rzekomym wynalezieniem nazwy obarczył
zrazu – jak Knoop – Hilferdinga, potem pastora A.T. Kummera z Gardny (1835),
wreszcie w ogóle pastorów, ale nie Krofeja, gdy Hilferding spadł do roli jej
propagatora. Tymczasem rozgłosu nazwie Słowińcy przysporzył raczej – tak
chciał Knoop – F. Ceynowa, m.in. w stałym używaniu po 1862 r. określenia kaszëbsko-słowińskô
mowa, np. Skôrb… (1866). Jak tu pokazano, była ona znana slawistom
wcześniej: K.G. Anton[57]
znał ją od pastora Hakena (1780)[58],
a jemu i pastorowi Wutstrackowi znane były druki Krofeja (1586) i Pontanusa
(1643), którzy już w tytułach swych translacji użyli przymiotników slawięski
i slowięski obok słowieski, słusznie łączonych przez F.
Tetznera[59]
– po odkryciu przezeń w 1896 r. tłumaczeń Krofeja i Pontanusa – ze slowinzisch
‘słowiński’, lecz zdaniem Szultki „mylił się, twierdząc, iż nazywali [pastorzy
– J.T.] tak język mówiony swych wiernych, a tym więcej samych wiernych.
Pastorzy ci przymiotnikiem tym – jak wykazano – określili wyłącznie język swych
książek religijnych i nic więcej.”[60]
Jednak dzięki Tetznerowi przymiotnik slawięsky / słowiński włączono do
spekulacji o etnonimie Słowińcy.
Jeśli Haken – jak twierdzi Szultka – „nie znał
języka polskiego i kaszubskiego, a co ważniejsze nienawidził wszystkiego, co
polskie i kaszubskie, w tym samych Kaszubów”[61],
to jak „wymyślił” – i chciał tworzyć – całkiem „sensowne” słowiańskie nazwy
etniczne (też Kabatki, Istkowie), z interesującą motywacją i
zarazem – przy jego zamiarach germanizacyjnych – ostatecznie antypruską wymową?
Należałoby założyć, iż miał doradców. Był nim prosty lud, takie bowiem nazwy
powstają samorzutnie. Nie można też mówić, że Haken głosił „fałszywą tezę o
wielkiej różnicy między kaszubszczyzną i polszczyzną”[62], ponieważ różnice między
polszczyzną literacką a mówionymi gwarami kaszubskimi w Pomorsce były znaczne
(w fonetyce, morfologii, składni i słownictwie) nie tylko w XVIII-XX w., jak
dowodzą liczne fakty, zanotowane przez Hilferdinga, Mikkolę (np. między Klukami
i W. Gardną), Lorentza, Rudnickiego… Istotne były różnice między Słowińcami i
Kabatkami, jak też między nimi a Kaszubami.
Wobec licznych poświadczeń źródłowych i z
żywej mowy nazwy Słowińcy i przymiotnika słowiński (m.in. u
Hilferdinga, ale i innych, od samych Kaszubów, w tym Słowińców) stwierdzić
trzeba, że tematem zastępczym, służącym zacieraniu istoty, było objaśnianie
(Knoop, Koblischke), że słowiański = słowiński ‘kaszubskie
nabożeństwo’, czy ‘u Krofeja i Pontanusa: ewangeliccy Słowianie na Pomorza
Zach. (wcześniej zwani Kaszubami)’ (Tetzner)[63].
Z. Szultka przyjmuje interpretację: słowiński to słowiański, a to
równe z polski, co powtórką rozumowania Pobłockiego, gdyż językiem
Kościoła był polski. Znosi to opozycje: a) słowi(a)ński wobec niemiecki
i b) słowi(a)ński wobec polski, a także likwiduje główną ideę
Pontanusa, aby „Ty ksąszky P. Bogv jednotroynemu ku chwały y Zbudowániu
Kosciołá jego Slowjeskego w násze Pommorske”[64].
Hilferding przytacza rozumienie samych użytkowników: „język słowiński (lub
język kaszubski) a polski – to jedno i to samo: księgi mamy polskie, obrządek
(religijny) polski”[65];
w opozycji do niemiecki, co całkiem logiczne[66]. Można tu podnieść sprawę
oczywistą, iż słowiński język kościelny był inny niż słowiński ludowy, co
ilustruje m.in. forma językowa „przypowieści o siewcy, zapisana według słów
pewnego słowińskiego rybaka, który opowiadał ją z pamięci”, zestawiona z wersją
bytowską[67];
w słowińskiej więcej polonizmów. Nasuwają się tu analogie współczesne,
mianowicie postaci języka kaszubskiego w translacjach Biblii wobec stanu
określonej gwary kaszubskiej.
Nie ma wątpliwości, iż u podłoża analizy Z.
Szultki tkwi idea obrony jedności Kaszubów; jeden rozdział zatytułował: Jedność
plemienna Kaszubów znad jezior Gardno i Łebsko, zresztą dość niefortunnie,
jeśli chciał podkreślić ścisłe ich więzi z resztą Kaszubów. Notabene, w
mikroskali nie przeszkadza temu, że ktoś jednocześnie mieni się Kaszubą
i Słowińcem czy Kabatkiem, jak dziś np. ogólnie Kaszëba,
ale też Bëlôk, Lesôk czy Krëban. Nierozumienie tego stało
się powodem wielu błędnych interpretacji. W dowodzeniu owej ogólnej jedności
użył niewłaściwej metody. Należało raczej wykazać, że sposób dawnych relacji o
Słowińcach sprawia jakby wrażenie odłączania ich od reszty Kaszubów, np.
Bernoulli, choć łatwo pojąć, że np. Bernoulliego „mały lud” w okolicy
Szczypkowic[68]
to nie opis wszystkich Kaszubów i całych Kaszub. Autorzy ci wiedzieli jednak,
iż wśród Kaszubów akurat oni jakoś się wyróżniają, np. miejscem zamieszkania i
otoczeniem, politycznym uzależnieniem, obrządkiem religijnym, częściowo
językiem itd. Nawet tak to relacjonowali, choć nie na tyle wyraźnie, jakbyśmy
dziś tego chcieli. Szczególnie interesowały ich wyspy etniczno-językowe czy
krańce Słowiańszczyzny, pogranicze słowiańsko-germańskie. Powstawały wokół tego
niejasności w lokalizacji czy przesady w opisywaniu rzekomych osobliwości, np.
strój (m.in. w nawiązaniu do interpretacji etnonimów Kaszub, Kabatki)
czy język, jak np. Mrongowiusz, Hilferding, Rudnicki i zwłaszcza Lorentz.
Powtórzyła się zatem czy odświeżyła historia
negowania nazwy Słowińcy. Tym razem jednak autorzy nie bardzo rozumieją,
o co w tym chodzi. Trudno się temu dziwić, gdy przyjęte podstawowe założenie
jest sprzeczne z faktami, jeśli się je chce należycie zinterpretować, jak to
pokazano wyżej. Z. Szultka ujął je następująco: „W świetle rozwoju procesu
osadniczego nad jeziorami Gardno i Łebsko od VII do XVIII w. nieprawdziwą zdaje
się być główna teza tej pracy [A. Hilferdinga – J.T.], iż tzw. Słowińcy
stanowili pozostałość słowiańskiego plemienia nadbałtyckiego, różnego od
ludności kaszubskiej i zamieszkałego w dawnych wiekach na zachód od Kaszubów.”[69] A może coś nie tak z owymi
procesami osadniczymi?
Polemizują z takim ujęciem m.in. H.
Popowska-Taborska i J. Treder[70].
Teza została mylnie postawiona, a Z. Szultka postąpił wbrew znanym mu faktom,
m.in. wiążącymi się z sorabistą K.G. Antonem: „Uważał on, że kaszubszczyzna i
język polski są spokrewnione oraz że Kaszubi lepiej rozumieją polszczyznę niż
Polacy kaszubszczyznę. Na relacji J. Bernoulliego oparł pogląd, że
kaszubszczyzna była językiem kościelnym oraz zwrócił uwagę na podejmowane
działania mające na celu jej likwidację. Przyjmował, iż w przeszłości Pomorze Zachodnie
między Górą Chełmską a Prusami Zachodnimi zamieszkiwali Słowianie, mieniący się
jakoby Słowieńcami. Nazwa ta była dla niego synonimem Słowian, a
nie jakiejś grupy plemiennej.”[71]
Oczywiście, ścisła lokalizacja, nadto wstawki „jakoby” i „nie jakiejś grupy
plemiennej” pochodzą od Z. Szultki.
Jeśli ponadto przyjąć – dla Hilferdinga jako
niehistoryka i to połowy XIX w. – nieco luźniejsze rozumienie wyrazu plemię
‘grupa ludności powiązana etnicznie’, tj. bez dodania: „i wspólną organizacją
społeczną”, to opisana przez Rosjanina grupa istotnie żyć mogła – jako takie
plemię – na właściwych terenach (nad Bałtykiem?). Hilferding nie twierdzi, że
była ona różna od Kaszubów. Przyjęcie przez Z. Szultkę rozumienia – niezgodnego
z intencją Rosjanina i większością konkretnych jego obserwacji czy stwierdzeń
itp. – legło u źródeł nieporozumień i jałowego trudu Z. Szultki. Chybiony
kierunek takiej krytyki Hilferdinga wynika już z faktu znacznie wcześniejszego
poświadczenia nazwy Słowińcy: wprost w źródłach pisanych z ok. 1780,
pośrednio w XVI w. w pochodnym przymiotniku slawięsky (1586), słowięski
(1643), czyli słowiński, m.in. w licznych wypowiedziach samych Słowińców
jak i ich sąsiadów.
Bez głębszego przeanalizowania Studiów…
Z. Szultki jego wnioski przyjęło kilku badaczy, np. dialektolog poznański Z.
Sobierajski, który zrezygnował ze zręcznego, a co ważniejsze poprawnego tytułu Słownik
dialektu Słowińców nadbałtyckich, przyjmując dziwoląg Słownik
gwarowy tzw. Słowińców kaszubskich[72].
We wstępie nieskładnie się z tej zmiany tłumaczy, streszczając zastrzeżenia Z.
Szultki i E. Rzetelskiej-Feleszko, a potem pokazuje, że w praktyce była i jest
to nazwa poręczna, ale dyskutuje nad nazwami typu „zespół gwarowy
łupawsko-grabownicki” czy „zespół gwarowy jezior Gardno – Łebsko”, „zespół
gwarowy parafii Gardna – Smołdzino”, a zatem jak doradza Z. Szultka! Wreszcie
zgadza się z rewelacją, „aby nazwy Kabatkowie lub Kabatki nie
traktować na równi z nazwą Kaszuby, Kaszubi”, dodając: „Doc.
Szultka chciałby też wyrzucić za burtę nazwy Kabatki, gwara lub dialekt kabacki.”
Z językoznawców jeszcze W. Mańczak podkreśla, że „podczas gdy niektórzy badacze
niemieccy (Knoop, Tetzner czy Koblischke) już dawno sobie zdawali sprawę z
fikcyjnego charakteru Słowińców, doc. Szultka jest pierwszym badaczem polskim,
który to sobie uświadomił.”[73]
Okazuje się tymczasem, że ani to fikcja, ani Z. Szultka nie był tym pierwszym
Polakiem, był nim bowiem G. Pobłocki, Szultka zaś odnawia go w mutacji Knoopa,
choć na pewno nie przyświecają mu intencje Niemca, a na pewno dysponujemy dziś
bogatszymi materiałami i interpretacjami. Częściowo Z. Szultce ulegli też
historycy H. Rybicki[74]
i J. Czarnik[75],
w co już nie będę wchodził, dodając nie dla kurtuazji, iż w ich książkach poza
tym znajduję niezmiernie interesujące i ważne materiały.
Można by jeszcze pytać, dlaczego chce się
jakby zlikwidować określone dokumenty, m.in. wyrosłe z żywej tradycji, a potem
upowszechnione w literaturze historycznej, etnograficznej, folklorystycznej
itd.? U schyłku XX w., z górą pół wieku od wyginięcia Słowińców, wymazuje się
ich nazwę z historiografii, proponując – i stosując! – w dodatku w miejsce
rzekomo sztucznej, choć poręcznej nazwy Słowińcy o swojskiej strukturze,
nazwy wymyślone, znacznie mniej pasujące i mniej zręczne, wielowyrazowe, na
pewno sztuczne i „uczone”, w dodatku niesłowiański, zaproponowane przez obcych,
czyli całkiem niezgodne z lokalnym systemem etnonimicznym, np. Kaszubi (nad)łupawscy
(por. Lupowkaschuben, Knoop), Kaszubi nadłebscy (por. Lebakaschuben,
Tetzner) itp. Ponadto przyjęcie takiego rozwiązania wywołałoby dopiero chaos!