Nasz program [z 1. numeru „Gryfa” z r. 1908]

Nasz program

Na podstawie czasopisma „Gryf. Pismo dla spraw kaszubskich”, nr 1, r. I, z. I, listopad 1908 r., s. 1-5.

Nowe pismo, aczkolwiek w skromnych wychodzące rozmiarach, powinno mieć racyę bytu i wypełnić istniejącą wśród naszego piśmiennictwa lukę. Inaczej bowiem nie można się spodziewać, ażeby się rozwijało, tem mniej, jeżeli w tak trudnych i nieprzyjaznych warunkach wychodzić musi, jak nasze pismo tu na kaszubach.

Zachętą i bodźcem do wydawania pisma, zajmującego się sprawami społecznemi i kulturalnemi na Kaszubach, były dla nas uwagi następujące:

Do dziś dnia o kresach kaszubskich wśród inteligentnego ogółu społeczeństwa polskiego często dziwnie i zgoła błędne istnieją pojęcia. Urywcze artykuły dzienników, osobiste wrażenia kuracyuszy copockich, wywiady u osób, żyjących dłuższy lub krótszy czas wśród kaszubów, a mimo to zupełnie obcych przyrodzie i duchowi ludu kaszubskiego, tworzą często materyały do obrazu Kaszub i Kaszubów chybionego na wskroś. Na jednem tylko polu i to w dziedzinie językoznawstwa dokładne i ściśle naukowe posiadamy prace, wykonane przez swoich, nie mówiąc o licznych publikacyach na ten temat ogłoszonych przez Niemców. Zanotować tu z uznaniem należy nazwiska ks. G. Pobłockiego, autora pierwszego słownika kaszubskiego, Stefana Ramułta, Łęgowskiego i Nitscha. Ale i na tem polu prześcignęli nas Niemcy, pomiędzy którymi żyjący obecnie w Kartuzach Dr. Fryderyk Lorentz największe położył zasługi.

Podpada na pierwszy rzut oka, że właśnie sprawa językowa na Kaszubach tak żywo zainteresowała społeczeństwo. Polega to na tem, że na tym punkcie system giermanizacyjny zasadza dźwignie, ażeby podług zasady „divide et impera” rozbić jedność Kaszubów z Polską i tem łatwiej kresy nadbałtyckie zgiermanizować. Językoznawcy bowiem nie są zgodni co do stanowiska kaszubszczyzny do języka polskiego. Jedni, a znajdziemy ich tak w obozie niemieckim jak i polskim, dają kaszubskiej mowie stanowisko odrębnego, aczkolwiek bardzo do polskiego przybliżonego języka, inni upatrują w niej narzecze języka polskiego. Naszem zdaniem całej tej kwestyi zbyt wielkie przypisuje się znaczenie. Jakkolwiek bądź kiedyś nauka roztrzygnie, w rzeczywistości mowa kaszubska jak dotąd pozostanie wobec polskiego języka w roli narzecza. Wystarczy na dowód przytoczyć chociaż tylko dawne śpiewniki i katechizmy „kaszubskie” wydane w XVI i XVII wieku dla ewangelickich Kaszubów nad jeziorami Łebskiem i Gardzyńskiem w dzisiejszej Pomeranii przez pastorów Krofeja i Mostnika. Język tych książek jest polski, przesadzony licznemi kaszubizmami. –

Spór uczony z hasłami: tu język odrębny – tu narzecze! nie zdołen naszem zdaniem wpłynąć po dziś dzień już na stosunek Kaszub do Polski. Istnieją silniejsze więzy, łączące nas w jeden naród wspólność kościelna, kulturalna, wspólna tradycja historyczna i – wspólna niedola.

Jeżeli atoli ominiemy kwestyę językoznawstwa kaszubskiego to na innych dziedzinach życia Kaszuby dla ogólu polskiego są po większej części terra incognita. Prawda, Derdowski, pisząc swoją pieśń o Kulczyku, który pod królem Sobkiem szedł pod Wiedeń na Turki i pogany, rozpoczyna ją słowy: „Piękny kraju kaszubsci, zemnio obiecano!” – Lecz rodacy z dalszych stron, zwiedzający Kaszuby wygłaszali sąd inny albo zgoła przeciwny. Już poczciwy Długosz uwiecznił zdanie, że „cassubitica gleba non sit apta flori nobilitatis[”]. Nieco przychylnej wyrażał się Slązak ks. Damroth, piszący pod pseudonimem Czesława Lubińskiego, który przez szereg lat był dyrektorem seminarium nauczycielskiego w Kościerzynie. Ale i on, chociaż był poetą, nie zdołał uchwycić oryginalnej piękności ziemi kaszubskiej, ani wniknąć głębiej w istotę życia Kaszubów. W swoim opisie Kaszub, który w roku 1886 wyszedł u Michałowskiego w Pelplinie pod tytułem „Szkice z ziemi i historyi Prus królewskich.” zdradza autor, skądinąd Kaszubom bardzo życzliwy, taką powierzchowność w sądach o przyrodzie i ludności na Kaszubach i tyle notuje błędów co do historyi lokalnej, że żal nas bierze, jeżeli zważymy, że to jedyna polska książka, zawierająca krótką monografię Kaszub. Niechcemy z tego autorowi atoli czynić zarzutu, S[s]tał on, jako i dziś większość ziomków naszych z dalszej Polski pod wpływem dawnych przesądów, – przeciwnie uznanie jemu się należy, że zrobił pierwszą nieśmiałą próbę wyłamania się z pod nich.

Kto chce bowiem Kaszuby poznać, ten niech nie szuka ich w gwarze eleganckich Copot, ani nie kroczy bitemi drogami, które jakby na sromotę przerzynają najczęściej najmonotonniejsze okolice Kaszub. Ale tam, kędy kolej ani stopa turysty nie dotarła, nad jeziorami, wśród wzgórz i borów znajdzie wsie, zaludnione przez oraczy i rybaków mieszkających w domach, które noszą znamię ręki mistrza rodzimego, – zdrowy i silny naród na łonie szorstkiej ale oryginalnej piękności przyrody. A bliżej poznawszy ich tryb życia, zadziwi się tej swojskiej, rodzimej kulturze gburskiej. Zadaniem naszem będzie, działać informująco pod tym względem, żywiąc nadzieję, że uda się wśród szybko dokonującej się zmiany, utrwalić niejeden objaw życia Kaszubów i przyswoić go kulturze naszej polskiej.

Tem gorliwiej się podejmujemy tej pracy, czem bardziej sobie uprzytomimy, że nazwa Kaszuba zawierała u swoich i obcych zawsze jakiś cień lekceważenia i nawet pogardy. Książe Radziwiłł „Panie kochanku!” zwykł był przezywać Wielkopolan Kaszubami, a IMĆ Pan Marcin Nieborowski, podkomorzy sochaczewski w odpowiedzi na satyry Krzysztofa Opalińskiego, sprowadzającego Szwedów na Polskę, stawiał Kaszubów w jednym rzędzie z żydami i cyganami, pisząc:

„Nawet Żyd, Cygan i gruby Kaszuba
Swych Ryńskich owiec w ostach odbieżawszy,
Szedł z nim na wojnę, bardziej na rabunek!” –

Nawet piewca „Pieśni o ziemi naszej” Kaszubów nie znał. Śpiewa on i górali i Litwinów i Żmudź świętą i nawet – – Rusinów, ale o Kaszubach przemilczał, chociaż ta ziemia i lud na niej żyjący stanowią twierdzę nadmorską ojczyzny, wierną Jej mimo ucisku ze strony obcych i lekceważenia przez swoich przez tyle wieków aż do dni naszych. Doczekał się Wincenty Pol, że jeszcze za życia gorzką uczynił mu wymówkę jeden z obywateli tej ziemi, skarząc się:

„Piewco polski! Gdyś nam nucił,
Gdzie lud polski, czeladź Boża,
Czemuś okiem swem nie rzucił
Na szlak Wisły aż do morza,
Na Bałtyka modre wody?
Byłbyś widział na pół śpiące
Powalone polskie rody
Dziś do życia wracające. –
Gdy więc pieśń Twa znów odpłynie;
Wlicz je w szereg polskich dzieci,
Daj świadectwo tej krainie,
Nim Twój duch do nieba wzleci! –”

Nim atoli piewca zdołał naprawić złe, duch jego opuścił ziemię, a „Pieśń o ziemie naszej” nie daje świadectwa o kaszubskiej krainie.

Mimo takich słusznych żałów niezapoznajemy, że w obecnej dobie ogół braci naszych z dalszych stron Polski żywo się interesuje życiem naszem i życzliwą nam podają dłoń, nie szczędząc gorących słów zachęty do wytrwania w walce eksterminacyjnej, którą na równi z bracią wszystkich ziem polskich staczać musimy. Pismo nasze starać się będzie przez informowanie o naszych stosunkach, o ile takowe odrębną we warunkach lokalnych przybierają postać, zacieśnić jeszcze bardziej więzy, łączące nas w jeden naród.

Tem bardziej podkreślanie tej łączności potrzebne, jeżeli widzimy, że i Niemcy w ostatnim czasie zajęli się na szerszą skalę badaniem właściwości ludu kaszubskiego. W tym celu powstało przed dwoma laty w Kartuzach stowarzyszenie pod nazwą: „Verein für kaschubische Volkskunde.” Zajmujemy wobec tego towarzystwa życzliwe stanowisko, tem chętniej, że na czele stoi p. Dr. F. Lorentz, znany zaszczytnie pracownik na niwie językoznawstwa kaszubskiego. Kierowany przez niego „Verein für kaschubische Volkskunde” w dwóch dotychczas wydanych rocznikach podał wiązankę materyałów do ludoznawstwa na Kaszubach. Lecz zadaniem tegoż towarzystwa może być tylko zbieranie, nie zaś zachowanie. My tymczasem, wierząc w odrodzenie Kaszub chcemy na tych wszystkich przejawach skromnej kultury swojskiej budować dalej. Uprzytomniając sobie, że stare formy życia muszą ustąpić miejsca nowym chcemy zachować skarby nagromadzone przez ojców dla przyszłych pokoleń, i jednych i drugich łączyć pasmem tradycyi. Dla nas wszystkie te przejawy życia swojskiego objawiające się bądź to w podaniach, bajkach i pieśniach, bądź to w obyczajach, strojach, budowie chat i świątyń, są fundamentem dla gmachu przyszłości, są tem, czem ziemia rodzinna dla drzewa. Jeż li uda się obcej ręce wykorzenić nas z tego podkładu, fala wynaradawiająca uniesie nas tam, kędy porwała zaginionych braci naszych na zachodzie, nad Odrą i Elbą.

Ponieważ w obecnej dobie fala giermańska ze szczególną siłą wali w podstawy naszego bytu narodowego, przeto i baczną będzi[e]my zwracać uwagę na drogi i ścieżki, któremi ona wali na nas. Omawiać więc będziemy, o ile to możliwem w szczupłych łamach tego pisma, także zagadnienia charakteru społeczno-politycznego. System giermanizacyjny, wynaradawiający ma na Kaszubach wobec odmiennych od innych okolic warunków swoje odrębne środki, któremi dąży do swego celu. Będziemy się starali oświetlić ślady hakatyzmu u nas, posuwającego się bądź to z krzykiem wielkim, bądź to cichaczem, ażeby nie zaszkoczył nas nieprzysposobionych.

W tym duchu pracując mamy nadzieje, że przysporzymy także cegiełkę na szaniec, który ma obronić nasze najswiętsze skarby narodowe.

Овај унос је објављен под Култура / Kultura / Kùltura / Kultur / Culture. Забележите сталну везу.