Pomerania V 2007
2. Listy
Gmina Luzino chce cokolwiek zmienić swój herb. Janusz Kowalski zakwestionował w „Pomeranii” (nr 3/2007, s. 3) to, że władze gminy zwróciły się w tej sprawie do ministerialnej, więc de facto warszawskiej, Komisji Heraldycznej.
W tym samym numerze „Pomeranii” odpowiedział J. Kowalskiemu Marek Adamkowicz, wychwalając wspomnianą Komisję Heraldyczną, będącą „gremium [które] – jak napisał – stanowią, bądź co bądź, naukowcy” i mówiąc, że powołanie tej komisji „nastąpiło w roku 2000, czyli… zdecydowanie za późno”. A dlatego za późno, bo wcześniej gminy samowolnie ustanawiały sobie herby będące „śmieciami w rodzaju uroczych landszafcików czy swoistych logo pokrewnych znakom towarowym”. M. Adamkowicz przywołał herby Krynicy Morskiej, Skórcza i Dragacza, więc gmin spoza Kaszub. Równocześnie nie podał, dlaczego heraldycy kaszubscy, o których pisał J. Kowalski (np. kaszubscy profesorowie historii z UG) mniej się nadają do zajmowania się herbami gmin kaszubskich niż ministerialni naukowcy warszawscy.
4. Iwona Joć, Moda w etnicznym klimacie
9. Tomasz Żuroch-Piechowski, Łże-Kaszuba (felieton)
„Marzec to nie najlepszy czas na świętowanie”, słyszałem gdy pojawił się pomysł uczczenia naszej obecności w źródłach historycznych, dziś obchodzony jako Dzień Jedności Kaszubów. Jednak i w tym roku aura po raz kolejny nie przeszkodziła kilku setkom Kaszubów, którzy w pochmurny dzień stanęli pod gdańskim Madisonem, gdzie odsłonięto tablicę upamiętniającą dawny Kaschubischer Markt, czyli Targ Kaszubski. Wzruszyłem się, gdy pośród nas ujrzałem posła Jacka Kurskiego. Natychmiast przypomniał mi się cytat z księgi Hioba o synach Bożych, którzy stanęli przez Panem, a „między nimi był i szatan”. Nie mam zamiaru demonizować postaci, której braki w wykształceniu historycznym budzić mogą co najwyżej uśmiech politowania. Biblijną analogię przywołałem jedynie po to, by zasygnalizować, że status owego gościa (?) był dla mnie równie nieokreślony, jak status upadłego anioła. Kurskiemu do anioła daleko, a pośród kaszubskie baranki mógł się zaplątać jedynie w wilczej skórze.
10. Jacek Borkowicz, Przymierze Kaszubów z Polską – odczytanie symbolu
Dux Cassubiae – Książę Kaszubski. Takim tytułem określa papież Grzegorz IX w swojej bulli, wystawionej 19 marca 1238 roku, dwóch nieżyjących już w owym czasie władców pomorskich: Bogusława I oraz jego syna Bogusława II. Dla historyków fakt ten ma znaczenie o tyle, że jest to pierwsze znane pojawienie się nazwy „Kaszuby” w piśmiennictwie. Jednak dla samych Kaszubów, którzy dzień 19 marca postanowili uczynić swoim świętem, tamto wydarzenie sprzed prawie 770 lat jest czymś więcej – jest symbolem. Oto głowa chrześcijańskiego universum, uznając tytuł książęcy władcy Cassubii, tym samym niejako potwierdza godność ludu, nad którym władca ten panuje. Papież robi to, wymieniając w oficjalnym łacińskim dokumencie krainę Kaszubów pod jej nazwą własną, jaką zapewne już wtedy sami Kaszubi określali na co dzień ziemię pomorską.
Dzisiaj możemy powiedzieć, że lud o tak starej i szacownej metryce nie może być uznawany tylko za „materiał etnograficzny”. Stanowi on pełnoprawny składnik europejskiej wspólnoty kultur, dlatego też pamięć o tamtym odległym w czasie wydarzeniu przechowywana jest przez Kaszubów z pietyzmem, tak jak z troską przechowywane są przez ludzi w sile wieku ich świadectwa dojrzałości.
12. Andrzej Mróz, Siedem wieków Pszczółek
Mieszkańcy Pszczółek żyją nie byle jakim jubileuszem – siedemsetlecia pojawienia się wsi na kartach historii. Obchody rocznicy już się zaczęły i nabierają tempa.
Według przekazów ustnych wszystko miało się swój początek w oddalonym o ponad 70 kilometrów od Pszczółek… Pucku. Żył tam mnich, który bronił osadników przed morskimi rozbójnikami. Niestety, został przez nich porwany, ale na szczęście jego niewola nie trwała długo. Rozszalałe morze pochłonęło napastników i… ocaliło mnicha. Mniej sprzyjający okazał się los dla będących w tym czasie na morzu słowiańskich i pruskich rybaków. Fale wyrzuciły ich daleko od domów, w pobliżu ujścia Bielawki, rzeki przepływającej przez Pszczółki, gdzie przed wiekami sięgały wody Bałtyku. Miejsce to ochrzcili mianem Przyczółka. Po latach nazwa ta przekształciła się w „Pszczółek”, a następnie w „Pszczółki”.
Bardziej precyzyjnie o początkach osady mówią źródła pisane – w cysterskich archiwach znaleźć można opis transakcji jakiej dokonano w 1307 roku z władcą Pomorza. Ówczesny Psolin powiększył dobra opackie, podobnie jak 69 wsi, które stały się własnością zakonu. Pierwszego sołtysa wybrano tam 28 lat później, już za krzyżackiego „zaboru”.
13. Anna Flisikowska, Franciszek Fenikowski wśród gdańskich literatów
17. Roman Landowski, Recenzent moich książek
Na wstępie wspomnieć muszę o organizowanych w latach 60. i 70. – w ramach Dni Kultury, Książki i Prasy – majowych kiermaszach książki, dzięki którym czytelnicy w różnych miastach mogli spotkać się, poznać i porozmawiać ze swoimi ulubionymi autorami. W Tczewie kilkakrotnie przebywali najbardziej znani pisarze gdańscy, m.in. Bolesław Fac, Franciszek Fenikowski, Stanisława Fleszarowa-Muskat, Zbigniew Jankowski, Augustyn Necel, Andrzej Perepeczko, Jan Piepka, Kazimierz Radowicz, Zbigniew Szymański, Andrzej Twerdochlib i, oczywście, Lech Bądkowski.
Bądkowski był w Tczewie na pewno w roku 1974 i 1975. Pamiątką po jego obecności na kiermaszu jest w mojej bibliotece powieść „Połów nadziei”, której drugie, jeszcze ciepłe, wydanie leżało na stolikach wystawców. W egzemplarzu tym znajduje się skreślona ręką autora dedykacja: „Romanowi Landowskiemu, z życzeniami powodzenia w pisaniu legend kociewskich – Lech Bądkowski. Tczew. 5.5.1974”.
20. Łukasz Grzędzicki, Po warsztatach Remusowa Kara 2007
Od 22 do 25 marca w Wieżycy odbywały się Warsztaty Regionalne „Remusowa Kara 2007”. Są one kontynuacją zainicjowanego w minionym roku przedsięwzięcia, mającego na celu rozbudzenie zainteresowania młodzieży językiem, kulturą i programem kaszubskiego ruchu etniczno-regionalnego. Zgodnie z założeniami, osoby biorące w nich udział miały otrzymać możliwość poznania i zgłębienia, wspólnie ze swoimi rówieśnikami, specyfiki Kaszub oraz wymiany poglądów na temat kierunków przemian zachodzących w tym regionie. W wieżyckich warsztatach udział wzięło 30 uczniów szkół średnich i studentów, którzy wyłonieni zostali w drodze kwalifikacji. Przy doborze uczestników warsztatów pod uwagę brano ich dotychczasową aktywność społeczną.
21. Kow., Spływ Remusa
XXII Kaszubski Spływ Kajakowy „Śladami Remusa” (7-15 lipca br.) przebiegać będzie Zbrzycą i środkową Brdą z Somin do Woziwody. Szczegóły o przedsięwzięciu podane zostały w numerze 4 „Pomeranii”, w tym powtarzamy informacje organizacyjne.
Wpisowe normalne wynosi 250 zł, zniżkowe – 200 zł (w tym 22 % VAT). Opłaty te pokrywają m.in. ubezpieczenia osób, codzienne posiłki, przewozy bagaży między biwakami, opłaty za biwakowania i koszty imprez kulturalnych. Zniżka przysługuje członkom ZKP, KT „Wanożnik” i SK „Wodniak”, z opłaconymi składkami członkowskimi do 2007 r., studentom i uczniom. Zniżka nie obejmuje osób z zagranicy. Wpisowe może zostać zwrócone po pisemnej rezygnacji z udziału w spływie dokonanej do 4 VII.
22. Andrzej Grzyb, Skacząc po tematach (felieton)
23. Jaromir Schroeder, Zmierzch teatralnej biesiady?
„Wyobraźnia, zawsze przestrzenna, wskazuje na północ, południe, wschód i zachód od pewnego centralnego, uprzywilejowanego miejsca, którym jest przypuszczalnie wioska naszego dzieciństwa…” – powiadał Czesław Milosz.
Dlaczego tutaj właśnie się to zdarzało? Którędy prowadzą drogi, pajęczyna dróg i bezdroży, które przywiodły do tego miejsca tak wiele niecodziennych zdarzeń? Na te i inne pytania dotyczące historii Biesiady Teatralnej w Parchowie oraz projektów z niej zrodzonych odpowiedzi może być wiele. Z pewnością jednak żadna z nich nie da pełnego obrazu tego zjawiska.
Na temat Biesiady Teatralnej powstały prace licencjackie, opracowania opisowe i badawcze studentów uczelni z Gdańska, Słupska, Poznania, Szczecina czy Warszawy. Zrealizowano też materiały filmowe, radiowe, pisano w wielu gazetach i czasopismach lokalnych, regionalnych, ogólnopolskich i zagranicznych. Czy jednak udało się tam odkryć istotę tych zdarzeń? Autorzy większości tych materiałów dołożyli wielu starań, żeby tak się stało. Ale sądzę, że pewna tajemnica do dziś nie została odkryta. I może tak lepiej, może lepiej jej nie dociekać… Niech tak już pozostanie.
25. Kazimierz Ostrowski, Niebieski zakazany (felieton)
26. Magdalena I. Sacha, Albrecht hr. von Krockow (1913-2007)
Przed wyjazdem do szpitala uporządkował biurko w swoim domu w Föhren, na wierzchu zostawiając notes z adresami przyjaciół na Kaszubach oraz kartkę z własnoręczną notatką: „Albrecht Otto Ernst Graf von Krockow, 2.09.1913-?, motto ze chrztu: »Są rzeczy, które się czyni, i są rzeczy, których się nie robi. «” Tę kartkę znajdzie jego syn Ulrich, już po jego odejściu, 28 marca 2007 roku.
Albrecht, trzeci syn Heddy i Döringa urodził się w majątku swoich rodziców w Krokowej. W miejscowości tej ukończył polską szkołę powszechną, zaś w Sopocie niemieckie gimnazjum. Potem studiował w Heidelbergu. Od dziecka zafascynowany pracą na roli, wprawiał się w zarządzaniu majątkiem dziadków von Belowów, do których należało Rzucewo ze wspaniałym, neogotyckim pałacem oraz Sławutówko z uroczym zameczkiem myśliwskim.
27. Jacek Tylicki, Aspekty obyczajowe i naukowe w rysunkach i miniaturach artystów gdańskich XVI i XVII wieku
35. Jerzy Dąbrowa-Januszewski, Polski wywiad na międzywojennym Pomorzu (felieton)
Niemcy w propagandzie okresu międzywojennego, w momentach szczególnej hipokryzji, nazywali pomorską granicę „krwawiącą”, bo „nękaną przez Polaków”. Kaszubi z położonych przy niej miejscowości mówili natomiast o „wersalskiej krzywdzie”. Bo w wielu przydzielonych Rzeszy wsiach, np. na ziemi bytowskiej, stanowili oni większość, choć sporo z nich zmieniło wyznanie na ewangelickie. Bez pytania uznano ich za Niemców, pokrzykiwano o bezprawnych gestach „rewizjonistycznych Polaków i Kaszubów” i o „przelewanej niemieckiej krwi”. Swoje „odwieczne prawa” do tych terenów głosiły kombatanckie bojówki Stahlhelmu (Stalowy Hełm), podpalając wiejskie świetlice, niszcząc inne miejsca spotkań organizującej się ludności kaszubskiej. Ci, którym bliska była polskość domagali się własnych szkół. Po 1929 r. cztery takie utworzono przy wsparciu Związku Polaków w Niemczech.
36. Grzegorz Gola, Tuga – zapomniany szlak wodny
38. Zbigniew Jankowski, Reminescencje (1)
Już nie dziwię się ludziom, którzy żyli na pograniczu kilku dziejowych okresów, na przestrzeni XIX i XX wieku. Ich myślenie dopiero musiało być rozdarte i pełne zdumienia… Jeżeli ja, rocznik połowy XX wieku, nie wiem jak reagować na szybko zachodzące w trakcie mego życia zmiany – a miałem tylko PRL, III RP i teraz mam Alternatywy IV – to jak reagowali ludzie, którzy urodzili się nie w Polsce (była pod zaborami), a przeżyli pierwszą wojnę światową (Kaszubi w pruskich mundurach), odzyskali na lat dwadzieścia kilka niepodległość, w której żarły się w Sejmie stronnictwa czy ugrupowania, którzy poznali osobowość Marszałka, przeżyli drugą wojnę (Kaszubi w niemieckich mundurach) i, nie daj Boże (a niektórym było to dane), dożyli światła Słońca ze wschodu?
Dziwnym zbiegiem okoliczności jestestwo moje, po powrocie z pielgrzymki Kaszubów do Ziemi Świętej w 2000 roku, zapragnęło napisania wiersza. Po kilku tygodniach powstała „Prôwda” („Prawda”). „I tak to się zaczęło…”
39. Maria Roszak, Szczanście
Ide se bez wieś abo bez miasto i ino widza take nadurszałe munie. Dziwia sia: wojny nima, huragan nié przelejtał, powodzi tyż nié pamniantam w ostatnim mniasióncu. A óni czaczniejóm i czaczniejóm, non stop jakby ich co barzo ciupiało, wszystko ciangam take zabuczałe! Jakby boże rany bez cały rok derowali.
A przecie sia darzy, nié wjidzita? Co to za mankolije? Słoneczko sia łasi do nas, łuczek spode ziamni sia karaska, na kulisach zajki klaprotajóm se i robióm zajancze kipki – opałki. Wszytke zwierzóntka gełchajóm sia, a ludziska ciangam ino gnerajóm. I to każden jedan: młody i stary, wyglandny i oblader, zgrabny i niweka, mlekarz i szprach, puklaty i prosty, łysy i kudlón, puca i glizdra! Co wy za morty, ludziska, mata, że ino non stop zjadowieni łazita i zmarachowani jak take zdechlóny zawdy?
40. (am), 50 lat Akademii Muzycznej w Gdańsku
42. Lektury
44. Klëka
50. Kow., Informator regionalny
52. Rómk Drzeżdżónk, Tradicjô, cywilizacëjô a globalizacëjô (felieton)
Nie wiém jak terô w szkòłach je, ale jak jô béł ùnuzlónym szkòlôkã, to szkólnô czasã sã naju tak pitała:
– Jak wa mëszlita, dze sã lepi żëje: w miesce czë na wsë?
Më sedzelë ùrzasłi w nëch cwiardëch, drzewianëch łôwkach a główkòwalë, co bë nó to filozoficzné pëtanié òdrzec. Jeden na drëdżégò pòdzérôł, szkólnô grozno sã na naju zdrza ë liniałką w òtemkłą rãkã bijącë do mëszleniô rëchlëła. W kùńcu chtos rzekł, że w na wsë mùszi bëc fejn, bò më doch na wsë żëjemë. Jinszi gôdôł, że më tu mómë kùrë, kaczczi, psë ë kòtë, lasë, łączi ë kwiôtczi. Zôs syn bògatégò gbùra cwierdzëł, że w miesce bë nie szło swiniów chòwac, bò bë sã na balkónie nie zmieszczëłë, a më, wiesczi, mómë swiéżé miãso prosto z chléwa. Prôwda: swiéżé mlékò, swiéżé jaje, swiéżą ògrodowiznã, swiéżé brzadë, swiéżi, chòc krowim a swinim pùrtanim zasmiardłi, lëft mómë – krzikalë më jeden bez drëdżégò.