J. Samp: Z woli morza. Bałtyckie mitopeje [cdn]

Jerzy Samp

Z woli morza

Bałtyckie mitopeje

[Na podstawie wydania:]

Zrzeszenie Kaszubsko-Pomorskie, Oddział Gdański

Gdańsk 1987

ISBN 83-85011-27-7

Od autora

Czy istniała kiedyś mitologia morzan bałtyckich, czy też raczej należałoby mówić o strzępach mitów ogólnych, które nabrały z czasem swoistości lokalnej dzięki kulturze szczepów zamieszkujących ten rejon Europy? Pytanie bardzo kłopotliwe, jedno z tych, jak sądze, co do których brak odpowiedzi jednoznacznych i ostatecznych. Niniejszy zbiór esejów poświęcony jest właśnie tej problematyce. Choć każdy z rozdziałów dotyczy odrębnego zagadnienia, mają one tworzyć całość i poniekąd się nawzajem uzupełniać. Dokonamy w nich próby rekonstrukcji dawnych wierzeń i wyobrażeń związanych z Morzem Bałtyckim i kulturą duchową mieszkańców głównie południowych jego wybrzeży.

Będziemy się tu często ocierać o treści mityczne, toteż na początek sprawą niezbędna wydaje się kilka ustaleń terminologicznych. Zgodnie z koncepcją Northropa Frye przyjmujemy tu, iż mit to rodzaj opowieści, której główne postacie są bogami lub innymi istotami o nadludzkiej mocy. Opisywane „wydarzenia” dzieją się na ogół w pozahistorycznym czasie mitycznym – in illo tempore.

W odróżnieniu od ludowych podań i baśni, przekazy tego rodzaju wyróżniają się poważnym charakterem. Dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że towarzyszyła im pierwotnie świadomość, iż odgrywają ważką rolę w wyjaśnianiu pewnych zjawisk w świecie i we wszechświecie. Były bowiem silnie wtopione w atmosferę epok, które je wykreowały. Tej irracjonalnej sferze wyobrażeń o naturze, sprawach nadprzyrodzonych, życiu i śmierci towarzyszył specyficzny rodzaj emocjalności. Celem tak rozumianych mitów było m. in. usankcjonowanie losu i przeznaczenia a także ustanowionego w zamierzchłej przeszłości ładu. Mit to także rodzaj szczególnej sakralizacji określonych motywów.

Wraz z załamaniem się wiary w realność sytuacji mitologicznych, mit staje się przede wszystkim tworem literackim, a jego życie pozostaje odtąd poetyckim życiem opowieści. Zaczyna teraz dominować świadomość, iż „to co dzieje się w micie, dzieje się tylko w opowieściach i należy do zamkniętego świata literatury, jako integralny jej element”[1].

Ukazując w niniejszej książce ewolucję wybranych przykładów obyczajowości, m. in. rybaków i żeglarzy, będziemy starali się przedstawić cechy wspólne w kulturach pewnych społeczności etnicznych i narodowych, eksponując przede wszystkim obszar Kaszub i Pomorza. W rozważaniach tych zarysuje się z pewnością panorama zjawisk niezmiernie bliskich pojęciu mitologii bałtyckiej. Wiadomo jednak, że w literaturze, zarówno ustnej jak i pisanej, mit uobecniać się może w sposób trojaki: poprzez dosłowne przyjęcie tradycyjnych treści, poprzez parafrazowanie tych wątków, oraz – tworzenie całkiem nowych obrazów, zgodnie z regułami tradycyjnej mitologii, przeto nie zawsze i nie w pełni opowiadających powszechnie rozumianym mitom. Zatem, dla ostrożności, będziemy raczej używać w stosunku do nich określenia „mitopeje”. Są to bowiem zjawiska, które usiłują upodobnić się do mitów, przebierają się w szatę mitologiczną, a zatem są konstrukcjami mitopodobnymi (mitonaśladowczymi).

W „mitopejach” naszych, które powstały przede wszystkim z myślą o czytelniku młodym (chodzi bowiem o to, by książka ta pełniła określoną rolę w regionalnej i morskiej edukacji młodego pokolenia), wiele jest treści okrutnych i nieobcy jest im nastrój grozy. Wszystko to „z woli morza” i ludzi tworzących jego odwieczną legendę. Lecz – „jeżeli morze jest tylko piękne – chciałoby się powtórzyć za Krzysztofem Karaskiem[2] – jeżeli nie pozostawia cienia wątpliwości co do tragedii rozegranych w jego wnętrzu, jeżeli nawet swym spokojem nie wzbudza niepokoju, takie morze jest puste – nie jest więc morzem.”


[1] Zob. N. Frye, Mit, fikcja i przeznaczenie, w: Studia z teorii literatury, Wrocław 1977, s. 299.

[2] K. Karasek, Morze i wyobraźnia, „Litery”, 1965, nr 9, s. 14.


I. Bogini Jastra na Międzymorzu

Bo to Jaster Słowian bóg,
Co nad morzem Smętka zmógł…

(J. Ceynowa)

Próba zrekonstruowania dawnych wierzeń i kultów sięgających czasów pogańskich, należy do zabiegów szczególnie frapujących, ale i niezwykle trudnych. W sytuacji, gdy dysponujemy zaledwie nikłym śladem obrzędowości, lub też starymi zapiskami, których wiarygodność jest dziś więcej niż wątpliwa, łatwo o interpretację bałamutną czy wręcz fałszywą. Toteż z reguły prawdopodobieństwo wysuwanych koncepcji nie wykracza w rozważaniach tego rodzaju poza krąg hipotetyczny. Niniejszy rozdział będzie właśnie próbą określenia granic porawdopodobieństwa jednego z tych „mitów”, który w wersji szczątkowej zachował się w pamięci nielicznych już, i to najstarszych mieszkańców skrawka ziemi leżącego na południowym wybrzeżu Morza Bałtyckiego.

Spróbujemy w tym celu, na ile to będzie możliwe, rozszyfrować jeden z najosobliwszych fragmentów poematu Hieronima Derdowskiego O panu Czorlińscim co do Pucka po sece jachoł. Chodzi mianowicie o opis przeprawy tytułowego bohatera utworu przez zatokę, z Pucka w kierunku Jastarni, w rezultacie zaś do portu w Gdańsku. Podczas tej pełnej emocji żeglugi naszego szlachcica-rybaka, odbywanej na łodzi zwanej tu „kaszubską arką”, przewoźnik Muża dostarcza swemu pasażerowi licznych wiadomości geograficzno-historycznych i zasypuje go różnego rodzaju ciekawostkami. Opowiada m. in. o dwu Jastarniach: Puckiej, w której wznosi się kościół rybacki, oraz Gdańskiej, po czym dodaje:

Pierwi na tym miejscu – ale to ju czase stare –
Jacis stary jędze jastrze skłodale ofiare;
A że to w czas wielkanocny robiele poganie,
Stąd jastrami me zowieme Pańscie Zmortwechstanie
[1].

W przytoczonym czterowierszu znalazło się kilka nadzwyczaj ciekawych informacji. Wyrastają one niejako z treści podania lokalnego, którego prawdziwość uwierzytelnić ma sama już sfera nazewnictwa kaszubskiego. Ujmując zaś rzecz inaczej, fragment ten, to jakby ludowa etymologia słowa „jastra” (w znaczeniu „wielkanoc”), oraz wynikająca z kontekstu geneza nazwy ówczesnych wsi Jastarnia (Pucka i Gdańska).

Derdowski, dla podkreślenia ich pogańskiego rodowodu, nawiązuje do kultury przedchrześcijańskiej, do czasów starożytnych, kiedy to z miejscem tym związany był ściśle tajemniczy kult bogini Jastry, którą autor utrzymanego w konwencji humorystycznej poematu określa ironicznie mianem „jędzy”, czyli wiedźmy, czarownicy. Zauważmy, że mowa tu również o składanych jej ofiarach, o porze roku, kiedy to czyniono, wreszcie o pokrywaniu się owego rytuału w późniejszym, chrześcijańskim już roku obrzędowym, ze świętami Wielkanocy, którym nadano na Kaszubach nazwę „Jastra” – do dziś zresztą aktualną.

Relacja Muży to jedna z wielu ciekawostek, jakimi ów żeglarz-przewoźnik z półwyspu obdarza swojego pasażera. Jest to zarazem konfrontacja odmiennych nieco mentalności i temperamentów Kaszuby z Rybaków z Kaszubą „lądowym” (z Kraju) – choć przecież i on uprawia rybacki proceder, tyle że na jeziorze. W powyższym epizodzie dostrzec jednak można element ugruntowanej w ciągu stuleci świadomości szczepowej, która możliwa jest tylko wówczas, gdy zna się dobrze własny rodowód. I chociaż Derdowski nie mówi tego wprost, przytoczony czterowiersz, podobnie jak wiele innych fragmentów pierwszego poematu kaszubskiego, jest potwierdzeniem inności kulturowej właściwych gospodarzy ziem nadmorskich, od wszystkiego, co nałożyło się na kaszubszczyznę tego skrawka ziemie w ciągu stuleci.

Czytelnikowi śledzącemu przygody Czorlińsciego, bez względu na to czy jest on Kaszubą, czy też nim nie jest, udziela poeta w sposób najprostszy… ludowy, swoistej lekcji patriotyzmu lokalnego. Kaszubskie słowo „jastra” (Wielkanoc) może się kojarzyć fonetycznie z niemieckim odpowiednikiem „Ostern”, jednak po wysłuchaniu relacji Muży, rodzimość tego określenia, od którego również wieś Jastarnia wzięła swą nazwę, nie powinna pozostawiać cienia wątpliwości.

Utwór swój pisał Derdowski około roku 1879 (w 1880 ukazał sie po raz pierwszy w wydaniu książkowym). Jak dotąd, bardzo niewiele wiemy o okolicznościach powstania poematu, przede wszystkim zaś o sposobie gromadzenia niezbędnych materiałów, jak i o rodzaju źródeł, z których autor korzystał. Nie ulega wątpliwości, że znaczną ilość wsi i miasteczek, do których prowadzi swego bohatera podczas jego peregrynacji po kaszubskiej ziemi, poznał Derdowski z autopsji. Być może w trakcie pisania utworu dotarł również do parafii jastarnickiej, gdzie od roku 1872 proboszczem był, starszy od niego o lat siedem, ks. Hieronim Gołębiewski. Wiadomo skądinąd, że darzył on kaszubskiego poetę wielką sympatią, mógł więc podzielić się z nim własnymi poglądami na temat słów „Jastra” czy „Jastarnia”.

Równie dobrze mógł wszakże Derdowski usłyszeć przytoczoną w utworze opowiastkę o owej pogańskiej „jędzy Jastrze” od któregoś z miejscowych rybaków. Byłby to wówczas dowód na niebywałą wprost pamięć ludu, dowodzący tego, jak trwała i niezniszczalna może okazać się w określonych warunkach tradycja ustna.

Hieronim Gołębiewski przystępując, z inspiracji wybitnego historyka (również duchownego) – Stanisława Kujota, do pisania Obrazków rybackich[2], znał już utwór Derdowskiego. W jednym z fragmentów swej pracy wspomina nawet o nim jako „sławnej epopei kaszubskiej”[3]. Nim jednak przejdziemy do poglądów „księdza ongi rybackiego” na temat Jastry, sięgnijmy do innego jeszcze tekstu, z którym mógł był zapoznać się twórca pana Czorlińsciego, kiedy pracował nad swoim dziełem. Chodzi o tekst noszący tytuł Cokolwiek o Jastarni i półwyspie Helu drukowany na łamach pelplińskiego „Pielgrzyma” w roku 1874 (z. 11-14).

Na temat jego autora wiemy bardzo niewiele. Z pewnością był dobrym znajomym ks. Gołębiewskiego i pochodził spoza Pomorza. Nie sposób przyjąć twierdzenia Henryka Mrossa, iż człowiekiem tym był sam Oskar Kolberg[4], bowiem autor monumentalnego dzieła Lud przybył na Pomorze dopiero w rok po ukazaniu sie anonimowej publikacji w „Pielgrzymie”, a więc w roku 1875. Zgodnie z ustaleniem publikacji prof. Józefa Burszty[5] – był to jedyny jego pobyt w nadmorskim regionie. Autor tamtego artykułu wspomina o kilkutygodniowym wypoczynku w Jastarni, podczas gdy Kolberg spędził dokładnie dwanaście dni u Donimirskich w Sopocie, skąd urządzał jedynie krótkie wycieczki, np. do Oksywia.[*].

Tekst interesującego nas artykułu znalazł się, podobnie zresztą jak inne materiały zebrane lecz niekoniecznie napisane przez Kolberga, w 39 tomie jego pism, zatytułowanym Pomorze. Dodajmy, iż tom ten ukazał się dopiero w roku 1965, a o jego zawartości zadecydował nie tyle Kolberg, co komitet redakcyjny Dzieł wszystkich – dysponujący spuścizną wielkiego folklorysty, ocalałą w postaci tzw. Tek Kolbergowskich.

Na temat Jastarni powiada ów nieznany autor, że imię swe zawdzięcza ona połowom na łososia urządzanym niegdyś przez mieszkańców „kraju” tylko w okresie Wielkanocy, „a przecież Kaszubi Wielkanoc z niemiecka przezwali ‘jastry’, dlatego ta osada od tych jastr przezwaną została ‘Jastarnia’ ”[6]. Nieco dalej zaś dodaje: „jedni wywodzą (nazwę tej miejscowości – J. S.) od ‘jaster’ (jastra – Wielkanoc), drudzy od ‘starnie’, ja sądzę, iż jedynie od wyrazu jaster (aster), ‘jasternik’ (…), których to roślin czy kwiatów ma być niemało na Helu, przy brzegu morskim”.

Autor tej wypowiedzi zapewne zapisał tu jedynie relację na ten temat, jaką podczas wspólnie spędzonych tygodni letnich usłyszał z ust jastarnickiego proboszcza. Ten ostatni bowiem w drukowanych prawie dziesięć lat później Obrazkach rybackich również twierdził, że „nazwa ta pochodzi od Wielkiejnocy”, którą z niemiecka jeszcze dzisiaj Kaszubi często nazywają jastrami”[7]. Ksiądz Gołębiewski dodał wszakże, iż są tacy co nazwę Jastarnia wywodzą od bożka pogańskiego Jastra (podkr. – J. S.).

Cennym uzupełnieniem Obrazków rybackich jest uwaga drukarza (czytaj: edytora), a więc rodzaj przypisu, który znalazł się pod tekstem. W niej to czytamy: „Bożek pogański Jaster i niemieckie ‘Ostern’ pochodzą od tego samego pierwiastka. Anglosaksoni, będąc poganami, czcili boginię wschodzącego światła pod nazwą Eostra czyli Ostara, jak pisze czcigodny Beda na początku 8-go stulecia. Pogańscy zaś Słowianie oddawali cześć bałwochwalczą bożkowi, ktorego nazwali Jastrzebóg albo Jutroboh, Jutrzejbog. Ponieważ Anglosaksoni cześć oddawali głównie na początku wiosny, paląc ognie na górach, podobnie jak Frankowie i Słowianie na początku lata, przeto miesiąc wiosenny czyli kwiecień nazywali Ostermenoth czyli Ostermonat a od tego pochodzi ‘Ostern’ na oznaczenie chrześcijańskiej Wielkiejnocy”[8].

Blisko sto lat później nawiąże do tej kwestii w swoich publikacjach poświęconych toponomastyce ziemi puckiej – Jerzy Treder. Upatrując w nazwie Jastarnia związku z wyrazem „jaster” oznaczającym pierwotnie tyle co „jasny”, „świetlisty”, językoznawca ten stwierdził, że właśnie od podstawy „jaster” – „poszła też nazwa święta wiosennego (wiosną bowiem, tj. po zimie nastaje jasność na świecie)”[9]. Tak więc kaszubskie „jastry” oznaczały właśnie Wielkanoc.

Co zaś do ludowej etymologii, kojarzącej ów źródłosłów z bóstwem o imieniu Jastrzebóg czy boginią wschodzącego słońca – Eostrą, również i tu nie ma zasadniczej sprzeczności ze stanowiskiem naukowym, bowiem wszystkie te nazwy są tożsame lub silnie ze soba spokrewnione.

Pozostaje więc do roztrzygnięcia kwestia archetypu słowiańskiego bóstwa Jastrzebóg, któremu w starożytności oddawać miano cześć głównie w okresach wiosennych, m. in. Tańcząc wokół jego posągów ustawionych na pagórkach. Czy istotnie rację miał, zajmujący się dziejami religii historyk Beda, przy którego imieniu pisano venerabilis, gdy utożsamiał tę pogańską postać kultową Słowian z jej starogermańskim odpowiednikiem Ostarą czy Eostrą? Zapewne niewiele różniły się zewnętrzne przejawy czci, jaką otaczano w obu odmiennych kulturach owe postacie mitologiczne. Sądzę jednak, że o ile Ostara mogła wejść do wyobrażeń anglosaskich jako pogłos greckiego mitu różanopalcej Eos – bogini świtu, zorzy wschodzącej i wiosny, to w przypadku Jastry mamy do czynienia przede wszystkim z asymilacją kultu wielkiej bogini Isztar (podobieństwo fonetyczne nie jest tu sprawą przypadku).

Isztar zwana także Astarte (Asztarte), pod rozmaitymi imionami występuje w wielu starożytnych mitologiach: babilońsko-asyryjskiej, egipskiej, greckiej, rzymskiej. Jest to potężna bogini miłości, płodności, uosobienie rozrodczych sił przyrody, symbol macierzyństwa itp. Zważmy, że istniał też bardzo ścisły związek ryby z tą boginią. Podczas niektórych uczt mistycznych kapłani oraz wtajemniczeni spożywali mięso ryb wierząc, iż w ten sposób przyjmują ciało samej bogini i łączą się z nią na czas misterium. Zdaniem niektórych uczonych, znajomość tego rytuału przyswojona przez Żydów w okresie niewoli zapoczątkowała zwyczaj piątkowego posiłku z ryb. Trzeba przy tym dodać, że piątek był dniem tradycyjnie poświęconym Astarte (później bogini Wenus). Stamtąd dopiero przeszedł ów zwyczaj do obyczajowości chrześcijańskiej. Nie bez znaczenia jest także fakt, że w dawnych kulturach ryba – symbol płodności i rybak to uosobienie życia[10].

Zgodnie z najdawniejszą wersją mitu, Isztar była oblubienicą młodego pasterza, który rokrocznie umierał. Jego zejście do krainy śmierci i cienia wywoływało rozpacz bogini. Podążała ona w ślad za nim po to, by niebawem znów wyprowadzić do na światło. Czas jej nieobecności na ziemi oznaczał obumieranie i wyjałowienie całej przyrody wraz z jej rozrodczą potencją. Było to niejako odzwierciedlenie pór roku. Powtarzający się regularnie cykl życia i śmierci ujęty w symbolikę uniwersalną. Powrót Isztar na ziemie oraz zaślubiny boskiej pary obchodzono właśnie na wiosnę. „W istocie śmierć i zmartwychstanie bogini płodności i Młodego Boga stały się pierwowzorem śmierci i zmartwychstania w ogóle, gdziekolwiek mogło to mieć miejsce”[11].

Isztar (Astarte) czczona więc była jako źródło ustawicznej regeneracji dokonującej się w naturze i w człowieku, uosobienie woli życia i rozmnażania, toteż obrzędowość związana z jej kultem szczyt swój osiągnęła właśnie w okresie wiosny. Jest więcej niż prawdopodobne, że na wyobrażenia Kaszubów, a raczej ich przodków, o Jastrzebogu złożyły się te właśnie przymioty pogańskiego mitu wiecznej odnowy.

Jest na Półwyspie Helskim, nie opodal Jastarni, niezwykła polana. Położona na międzymorzu pełna jest blasków obu mórz; małego (zatoki) oraz wielkiego (Bałtyku). Być może właśnie w tym miejscu, któremu tradycja przypisuje moc tajemniczą, oddawano w przeszłości cześć Jastrze. A kiedy nasi przodkowie, idąc w ślady swych pobratymców zamienili bóstwa żeńskie na męskie, obiektem ich kultu stał się Jaster lub Jastrzebóg – bóstwo zdegradowane za sprawą chrystianizmu do nazwy ugorów, lub też nie określonego bliżej demona. Nieliczni, żyjący jeszcze starcy podawali mi porzekadła i zwroty kaszubskie, w których tradycja ustna postać tę utrwaliła. Oto kilka przykładów: „Niech jima swiecy jastrzib a jich broni Jaster”, „W roczicërowim krzu mô diabeł młodi a w barabónach Jastrzëbóg – biôjta jich szëkac”, „Lëdze, dobrze zdrzëta, może w tëch zępach morë uzdrzita, chtërne dëszy Jastrzëbóg, on tam pewno je…”

Także współczesny poeta, nestor pisarzy kaszubskich, motyw ten świadomie w swej twórczości podejmuje w utworach pt. Jastrzëbóg wëgôniô zëmę oraz Jastarnia. We fragmencie drugiego z nich Józef Ceynowa pisze:

Jesz dzyso sę po dunach smulą
przódków twojech ofiarny dimë
oddając czesc Jastrowi,
słoniszkowëch zimków mestru.
Wesoczi miôł u ce koscół,
o borzeszkową opiarti zwelę,
zżewicowôną bursztinowo.

On wszetko widzôł,
On wszetko czuł,
nigde mu cëzo lëdzko nie bëla troska
e lëdzczi ból.

On sztormë, on arkóne usôdzôł,
bo z Góska sę brôł,
czie ten, zjiwrowôny, na swiat
dënegami dunë remcowôł.
On maszopów karsznił na morzu wësoczim
strëchlał im nôdzeję wszczepiôł
na przetrwani krzëkwów,
na dobëcy cëzëch,
co wpôdale do kraju…
[12]

Pomiędzy wioskami Miłoszewo a Linia istnieją tzw. pustki – rodzaj piaszczystego wzniesienia, które jak daleko pamięć sięga, zawsze określano mianem „Jastrzëbóg”. To właśnie z miejscami tego rodzaju zwykło się kojarzyć teren, na którym zapomniane bóstwo dostępowało szczególnej chwały. Nie znamy już rytuału jego wyznawców.

Swoistą próbę jego rekonstrukcji podjął w latach dwudziestych Józef Staśko. Opisuje on, jak to ludzie z lądu udawali się na drewnianych czółnach w kierunku jednej s wysepek przyszłego Półwyspu Helskiego. Znajdował się tu stos umyślnie zwiezionych kamieni, a wśród nich ołtarz. Pogańscy kapłani, podczas misterium ognia, składali żywą ofiarę z jagniąt, miodu i ziarna zbożowego. „Skoro po religijnych ceremoniach rozległy się głośne błagania do boga Jastra, rozpoczynała się biesiada.

– Abyś nam na naszych wodach błogosławić raczył, o jedyny nasz dobroczyńco, wielki i potężny Jastro!

– Abyś nam wiele ryb zawsze napędzał do naszych sieci i żaków, o jedyny dobroczyńco naszego szczepu!

– Abyś wszelkie burze i gniew swój poskromić raczył, a zesłał nam jasność, pogodę i słońce, o potężny, możnowładczy Jastro! (…)

I tak owe jastry odbywały się na tym miejscu co roku, aż nadeszły czasy chrześcijańskie i tu na stałe osiedliła się ludność i nazwano tę osadę Jastarnią”[13].

Być może obrzęd ten nie miał tu aż tak bardzo sensualnego charakteru, jak w przypadku pierwotnych czcicieli Astarte. Cóż jednak wiemy o zmysłowym temperamencie naszych przodków? Jest rzeczą udowodnioną, że na teren Pomorza, tak w starożytności, jak i we wczesnym średniowieczu docierały wpływy kultur, których kolebką był basen Morza Śródziemnego, dokąd to wiele motywów mitologicznych przedostało się m. in. z Mezopotamii.


[1]J. Derdowski, O panu Czorlińscim co do Pucka po sece jachoł, Kościerzyna 1911, s. 135.

[2]H. Gołębiewski, Obrazki rybackie. (Drukiem ukazały się po raz pierwszy w r. 1883, w odcinkach na łamach „Pielgrzyma”. W r. 1889 drukował je „Dziennik Poznański”, w r. 1888, 1910 i 1926 wydano je w formie książkowej [Pelplin], w r. 1918 w Gdańsku ukazała się ich wersja niemiecka. Najnowsze wydanie książkowe – Gdańsk 1975.)

[3]H. Gołebiewski, Obrazki rybackie, Gdańsk 1975, s. 45.

[4]Por. H. Mross, H. Gołębiewski, w: Zasłużeni ludzie Pomorza Nadwiślańskiego z okresu zaboru pruskiego, Gdańsk 1979, s. 57.

[5]J. Burszta, Spuścizna rękopismienna Oskara Kolberga i jej opracowanie, w: O. Kolberg, Dzieła wszystkie, t. 39. Pomorze, Wrocław 1965.

[*]Tekst Cokolwiek o Jastarni… został opublikowany w wspomnianej książce O. Kolberga, s. 3-15. Patrz również: http://www.rastko.net/rastko-ka/content/view/222/32/. – komentarz: D. V. Paždjerski.

[6]Op. cit., s. 9.

[7]H. Gołębiewski, op. cit., s. 48.

[8]Op. cit., s. 48-49.

[9]Nazwy miast i miasteczek Pomorza Gdańskiego, Gdańsk 1978, s. 94.

[10]Por. J. L. Weston, Legenda o Graalu. Od starożytnego obrzędu do romansu średniowiecznego, Warszawa 1974, s. 162-164. Por. też: E. O. James, Starożytni bogowie, Warszawa 1970, s. 73.

[11]E. O. James, op. cit., s. 73.

[12]J. Ceynowa, Jastarnia (manuskrypt).

[13]J. Staśko, Z kaszubskich legend. Skąd nazwa Jastarnia, „Rodzina Kaszubska”, 1924, nr 30.


Овај унос је објављен под Народ / Lud / Nôród / Volk / People. Забележите сталну везу.