J. Treder: Wpływ „Słownika” Ramułta na postawy elit kaszubskich

[artykuł opublikowany na podstawie: Nazwy i dialekty Pomorza dawniej i dziś, materiały z sympozjum pod redakcją J. Tredera, s. 143-153]

Jerzy Treder

Wpływ „Słownika” Ramułta na postawy elit kaszubskich

Początkującą polska dialektologia i slawistyka odczuły ukazanie się w 1893 r. Słownika języka pomorskiego czyli kaszubskiego Stefana Ramułta (1859-1913), ale w nikłym stopniu z niego czerpały, co przedstawiono w innym miejscu,1 gdzie też bliżej o stosunku doń elit kaszubskich. Kaszubi cały czas Ramułta pamiętali (np. ulica na Oksywiu jego imienia).

Ramułt jako 14-letni chłopiec czytał pisma F. Ceynowy. Zdecydowało to potem o zajęciu się kulturą i językiem Kaszubów. Studiował na Uniwersytecie Lwowskim (1879-1883), m. in. pod okiem A. Brücknera, R. Pilata, historyka K. Liskiego (założyciela Pol. Tow. Histor. w 1886 r.), zwłaszcza A. Kaliny, wykładającego tam m. in. Historię prównawczą gramatyki języka staropomorskiego.2

Po kilku latach pracy jako urzędnik, przed wczesnym przejściem na emeryturę podjął badania na Kaszubach. Już 6 lat po studiach gotowy był Słownik. Niewiele wiadomo, kiedy i w jakich stronach bywał Ramułt. Nie pozostawił na ten temat wielu informacji (RamI s. XLII). Na pewno od 22. 02. do 12. 06. 1890 r. uzupełniał materiały słownikowe m. in. o teksty (RamI 279-298 [patrz Skróty na końcu strony. – przyp. Rastko-Kaszuby]). Postępująca od 1873 r. choroba gośćcowa wyjazdy udaremniała, np. w 1896 i 1899 r.

Podobno „korespondował z wszystkimi prawie działaczami kaszubskimi, m. in. Cenôwą, Derdowskim w Ameryce”. 3 Znane są dwa listy kaszubskie z listopada 1880 r., 4 w których Ceynowa odpowiada na konkretne pytania Ramułta, np. o stosunek Polaków do Kaszubów. Jednoznacznie one wskazują, iż są to pierwsze, a więc i jedyne listy starego już Ceynowy do Ramułta-studenta, który zatem dopiero po śmierci Ceynowy (26. 03. 1881) mógł podjąć jego zaproszenie: „Tu masz, kochani filozofie, krótki spogląd na moją czinnosc ë jeje skutki, chtëré gwësno będą wiele wikszé, skoro nas tu rôz odwiedzysz ë do nas sę przëłączisz”. W tym świetle Ramułt staje się kontynuatorem misji Ceynowy, który realizował program badań kaszubskich K. C. Mrongowiusza. Notabene, Ramułt przeciwstawił się poglądom Mrongowiusza, traktującego kaszubszczyznę jako dialekt polski: „język kaszubski […] stanowi jedynie dialekt polskiego języka literackiego (hochpolnisch) i jest mu nawet bliższy aniżeli dialekt bawarski lub saski niemieckiemu językowy literackiemu (hochdeutsch)” (Hilf 45). Solidaryzował się natomiast z postawą Ceynowy, który wszakże swoich poglądów o odrębności kaszubszczyzny nie rozwinął teoretycznie, poprzestając na stworzeniu alfabetu, pisaniu po kaszubsku, układaniu słowniczków i pisaniu gramatyki.

Z historii przyznawania Ramułtowi nagród przez AU (por. RamII s. XIX-XXII) widać etapy pracy nad Słownikiem: a) przekazanie go w 1888 r. AU i uzyskanie II nagrody w 1889 r.; b) potem uzupełnianie [przez] rok części materiałowej do 13 705 wyrazów; c) drukowanie kilka lat wersji uzupełnionej, z zapowiedzią nie mniejszej cz. II (RamI s. X); druk nadzorowany przez Ramułta opóźniał się z powodu choroby autora i oczekiwań na zamówione czcionki (RamI s. IX), z powodu opracowywania przez Ramułta tekstów gwarowych i pisania nowego wstępu; d) rozpoczęcie prac nad cz. II już w 1890 r., m. in. wyjazd na Kaszuby dla spisania tekstów, częściowo wyzyskanych już w cz. I; e) wysoka lokata w konkursie w 1895 r. Słownika pomorskiego czyli kaszubskiego, liczącego ok. 3 700 wyrazów; f) I nagroda za Nowe materiały do słownika pomorskiego czyli kaszubskiego, liczącego ok. 5 tys. słów.

Od nagrody do druku cz. I przeszła metamorfozę, szczególnie widoczną we wstępie. Bez zmian pozostał właściwie tytuł, kryjący główną ideę autora. Słownik uległ wtedy rozbudowie o kilka tysięcy wyrazów i dodano, na życzenie AU, do znacznej części wyrazów „jeden lub więcej przykładów” (RamI s. IX). Większość dodanych materiałów pochodzi z drugiej ręki. Pierwotny rękopis „stanowił tylko szkielet tego, co obecnie zostało wydrukowane” (RamI s. IX); był to wykaz ok. 10 tys. słów kaszubskich z odpowiednikami polskimi.

Trzy ważne okoliczności spowodowały nieopublikowanie Słownika: 1. tzw. wojna kaszubska i przekształcenie się zagadnienia naukowego w polityczne (po ukazaniu się cz. I), 2. śmierć L. Malinowskiego (1898) i 3. choroba samego Ramułta. Uznanie za najistotniejsze powodów politycznych (H. Horodyska w RamII s. XVII-XVIII) podważa naukową bezstronność AU, a przecież „autor napisał dzieło wyłącznie i ściśle naukowe”. 5. Najważniejsze było chyba odejście Malinowskiego, sekretarza Wydziału Filologicznego AU i przewodniczącego komisji konkursu, recenzenta cz. I w 1889 r.. który o wersji konkursowej pisał w liście do Ramułta: „ […] praca Pańska jest cennym i ważnym przyczynkiem do nauki o językach słowiańskich. Na Pańskie zdanie o stanowisku narzecza kaszubskiego w ogóle się zgadzam […]”6. Stanowisko tego polskiego dialektologa mogło wpłynąć na zmianę pierwotnie zdawkowego wstępu na obszerne teoretyczne uzasadnienie dawnej praktyki Ceynowy. Wiele danych wskazuje na to, że J. Baudouin de Courtenay podzielał to stanowsiko7 i dlatego tłumaczył Ramułta w swych pracach w 1897 i 1904 r. Miał więc on wsparcie dwu ówczesnych autorytetów.

Wpływ Słownika Ramułta na poglądy i postawę elit kaszubskich wydaje się znaczniejszy8 niż jego wkład w rozwój kaszubologii czy dialektologii polskiej. Mógł mieć nawet wpływ na koncepcję tzw. Wielkiego Pomorza L. Bądkowskiego. 9

1. Zaczęło się zgodnie z przewydywaniami J. Sembrzyckiego z 1893 r.: „Leży przede mną gruba, bardzo uczenie wyglądająca księga, opatrzona uwagą na tytule: «praca, odznaczona nagrodą Akademii Umiejętności w Krakowie […]». Już samo to wystarcza, aby spokojnego obywatela kraju Kaszubów natchnąć głębokim uszanowaniem dla księgi i jej autora, ale mnie nie imponuje”. 10 W iście literackim obrazku A. Labuda jakby ustosunkowuje się do tej wypowiedzi: „Dr Majkowski przyjął nas w swojej bibliotece. Po kilku zdaniach formalnych […] poprosiłem go o swoje zdanie w takiej oto sprawie: – Czy Kaszubi są odrębnym narodem słowiańskim, czy tylko szczepem polskim? Czy mowa nasza jest odębnym językiem słowiańskim, czy tylko gwarą polską? – Majkowski uśmiechnął się dobrodusznie, wstał i stanął przed olbrzymimi półkami pełnymi ksiąg i książek. Lewą ręką pogładził się po łysinie, a prawą sięgnął po księgę dużego formatu. Pokazał nam stronę tytułową i rzekł: – Proszę czytać – i wskazał palcem nazwisko autora, tytuł książki i wydawnictwo: Stefan Ramułt, Słownik języka pomorskiego czyli kaszubskiego. Akademia Umiejętności w Krakowie. Położył księgę na stole mówiąc: – Gdybym ja wam to samo powiedział, moglibyście mi uwierzyć lub nie, ale najwyższej instytucji w Polsce, jaką jest Akademia Umiejętności w Krakowie, ja szczerze wierzę i taka jest odpowiedź moja na wsze pytanie. Reszta zależy od was […] – Odrodzony duchowo, pełen szęścia w odnalezieniu celu mego życia, wróciłem z kol. Janem do domu. 11

Zgadzając się w jakiejś mierze z opinią Sembrzyckiego, że sam zbiór wyrazów jest najlepszym argumentem przeciwko twierdzeniom Ramułta, to jednak po upływie czasu powiedzieć trzeba, że zrobiły też swoje: tytuł, format księgi, pieczęć krakowskiej AU i wstęp zakończony apelem: „Byłoby też rzeczą nadzwyczaj pożądaną i pochwały godną, aby ci, co władają językiem kaszubskim w mierze dostatecznej, zechcieli próbować sił swoich na polu literatury i zapoznawać ogół polski z mową wielkich ongi Pomorzan. Nauka polska i w ogóle nauka, jako taka, byłaby im za to bardzo wdzięczna, a kaszubskich książeczek choćby dziesięć nie przyniesie jeszcze ani literaturze polskiej, ani polskiemu społeczeństwu żadnej szkody ni ujmy” (RamI s. XLIV).

Kaszubi znacznie przekroczyli ów próg 10 książeczek i nie czynili wcale tego dla nauki, ale z wewnętrznej potrzeby. Majkowski po 45 latach napisze: „Najważniejszą rolę zaś u Kaszubów odegrał Stefan Ramułt, zaskarbiwszy sobie uznanie i wdzięczność Kaszubów swoim «Słownikiem […]»”, który opracowany nie tylko zimną metodą uczonego świadczyć będzie o wielkiej miłości tego polskiego uczonego do Kaszubów”. 12

2. Jan Karnowski (1886-1939), teoretyk młodokaszubów, którym przewodził Majkowski, tak wspominał swój pierwszy kontakt z dziełem Ramułta w 1907 r.: „Oszałamiające wprost wrażenie wywarła na mnie lektura słownika Ramułta. Słownik ten zupełnie przypadkowo dostał się do naszych rąk […]. Teraz zacząłem się w niej rozczytywać, a przede wszystkim zatopiłem się w obszerne uwagi wstępne. Muszę wyznać, że byłem zupełnie oszołomiony. Doznałem jakby nagłego objawienia. Kaszubszczyzna, dotychczas poniżana, ukazała mi się we fantastycznym, wspaniałym świetle dziejowym – jako samodzielny język słowiański, samoistny wykładnik duszy kaszubskiej, który jest ostatnią pozostałością ongiś wielkiego i walecznego szczepu słowiańskiego Pomorzan. Chodziłem przez pewien czas jak we śnie, nie mogłem się z jednej strony pozbyć marzeń na temat wspaniałości pomorskiej, a z drugiej strony nasuwały mi się pytania: jakie konsekwencje z tego faktu odrębności kaszubszczyzny, ustalonej przez Ramułta w tak przekonującej, jak mi się wtenczas zdawało, formie – należy w obecnej dobie wysunąć, a przede wszystkim, jak ten fakt pogodzić z nowoczesną kulturą polską, którą my wszyscy dotąd uznawaliśmy za naszą rodzoną matkę. Muszę przyznać, że problemu tego rozwiązać nie mogłem i długo nad nim się w seminarium głowiłem, nim doszedłem do pewnego kompromisu, gdyż konfliktu między kaszubszczyzną i polszczyzną nie byłbym zdolał rozwiązać i byłbym przwdopodobnie pod ciężarem tego konfliktu się załamał”. 13

Uwieńczone zestawieniem bibliografii kaszubskiej14 i wygłoszeniem dwu odczytów gruntowne studia prac kaszubologicznych (np. K. Nitscha i Nadmorskiego) doprowadziły go do następujących ustaleń: „Co do Ramułta, stałem pod wpływem Nadmorskiego i Pobłockiego. Wydałem o nim sąd negatywny, co mnie dzisiaj bardzo dziwi, gdyż […] nikt inny, jak on wzbudził w mej jaźni świadomość kaszubską. Co do samej kwestii kaszubskiej, takie wtenczas wypowiedziałem zdanie: Dzisiaj można kwestię kaszubską uznać za rozwiązaną. Stanęło na tym, że kaszubszczyzna nie jest podrzędną gwarą polską, lecz posiada wszelkie kwalifikacje na samodzielny język”. 15

Raz jeszcze Karnowski wspomina Ramułta w związku z biografią jednego z informatorów, mianowicie A. Worzały: „Kaszubskô mowa, to dzecko poniewierane dôwni, bëło jemu nômilsze. Bo w ni żëła jego dusza i młodosc. Ona bëła też zdrzódłem swieżym jego szpôsów i faksów. Temu też zawitôł do niego profesor Ramułt z Krakowa, ciedë jak pielgrzym chodzëł po swięti zemi kaszubsci i spysywôł kôżde słowo ty sztôłtny i zabëty mowë. Jemu też zełgôł Wôrzała cilka bôjk i szołobułk, a pôrę z nich wëdrukowôł Ramułt w swoim kaszubscim słowniku”. 16 Istotnie, firmuje w nim 5 tekstów z Łęgu w Chojnickiem, np. przytoczony przez Karnowskiego (z RamI 296-7), opowiadający o wydarzeniach w Karwieńskich Błotach i Pucku, wykazujący cechy północnokaszubskie, ale z podpisu: „powjôdôł ksądz Agust Wôrzała, proboszcz parafiji łązci w okrągu chojniccim” – można by wnioskować, że reprezentuje okolice Chojnic; nadto pamiętać trzeba, że A. Worzała pochodził z Łubiany pod Kościerzyną. Wszystko to potwierdzałoby opinię F. Lorentza o wątpliwej ich wartości dla dialektologii. 17

Karnowski i potem inni młodokaszubi ulegli chyba tylko wstępowi i jednolitości zapisu Ramułta. Wcześniej swego stanowiska zbytnio nie akcentowali, w pisowni zaś zbliżali się raczej do Derdowskiego, który nie używał odrębnych znaków. Łączyło ich z nim też pochodzenie z południa, bo tylko L. Heyke urodził się na północy. W utworach swych używali jezyka domowego, np. Majkowski gwary kościerskiej w Jak koscelnygo obrele (1899). Po poznaniu słownika Ramułta sporo rozprawiali w „Gryfie” o pisowni, zlecając nawet jej opracowanie F. Lorentzowi, 18 lecz jego propozycji w końcu nie przyjęli jako zbyt fonetycznej. Stanęli jakby w połowie drogi między Ceynową i Derdowskim. Widać to w pisowni Majkowskiego19, zastosowanej w powieści o Remusie,20 której język dość wyraźnie odbiega od kaszubszczyzny mówionej (domowej). Wskazuje on celowe wymieszanie słownictwa z różnych stron, zwłaszcza zaś północy i dawnych Słowińców. Wynik to oddziaływania zrzeszeńców, którzy postepowali wedle wskazówek Lorentza, faworyzującego w utworzeniu języka literackiego kaszubszczyznę północną. Tak zradykalizowało się stanowisko młodokaszubów.

Nie widać wyraźniejszych zbieżności słownikowych Majkowskiego z Ramułtem (por. np. wspólne im babula, bëdełko, buba ‘wesz’), co może wynikać z częstego opuszczania skrótu „R” w LorI, np. brutman. Gdyby jednak do izolowanych w nim wyrazów Ramułta dopisać leksykę wpisaną z „Remusa”, którego Lorentz nie mógł jeszcze ekscerpować, wtedy mogłoby się okazać, że Ramułt „dostarczył” Majkowskiemu wiele wyrazów, m. in. słowińskich. Jednak Majkowski przeżywał te same dylematy jak Karnowski, pisał bowiem m. in.: „Narzecze nasze powinno zawsze do języka literackiego stać w roli narzecza”. 21

3. Zrzeszeńcy dowiedzieli się o Ramułcie od Majkowskiego. Przejęli od młodokaszubów główne poglądy, które jednak zradykalizowali, nawiązując bliżej do Ceynowy i Ramułta, jak też do teoretycznych spekulacji młodego Lorentza. Swoje poglądy i działania rozwijali już w wolnej Polsce. W organie „Zrzesz Kaszëbskô” przedrukowali część wstępu do „Słownika” Ramułta, mianowicie Stanowisko języka pomorskiego w gronie języków słowiańskich,22 a w 1937 r. ukazał się w tym piśmie artykuł F. Marszôłka Namjenjenjé tak grędo go skrzivdzeło!,23 w którym mówi się, iż wśród niewielu zasłużonych sla kaszubszczyzny „Ramułt je vejimkę – zez stronë Polochov”.

Po 1945 r. poglądy ich uległy stonowaniu. S. Bieszk, teoretyk grupy, pisał po 1958 r. m. in.: „Tak on24 nie spełniał swej roli, a górę wzięli skrajniacy, cofający pisownię w przestarzałym kierunku Ceynowy […] Labuda […] jakby wziął za ambit oddalenie pisowni kaszubskiej od polskiej, niwecząc pracę i dorobek młodokaszubów”. 25

J. Trepczyk po sierpniu 1980 r. pisał: „… tak téj chcëme za régą przezdrzec sę pozdrzatkóm nôbarżi uwôdzónëch uczałëch slawistów na kaszëbiznę. Ramułt w swojim słowôrzu kaszëbsko-pomorzczi mowe je dbë, że: 1) Mowa Kaszëbów ë Słowińców je apartna słowiańską mową, a ni posczim dialektę; 2) Dialektë mowe Połabianów, Słowińców ë Kaszëbów przënôlégô pozwac pomorzczi […]. Tu jô bë chcôł nadczidnąc, żëbë kojżdi zapoznôł sę z pozdrzatkę Ramułta na kaszëbiznę, jiże ji on jakbë dopasowóny do naszigo zdrzeniô na kaszëbiznę. Taczi sami dbë bële téż naj przédnice, bo cziej jesmë pierwszi rôz (Labuda ë jô) bële u Majkowscziégo i pitele sę, czim je kaszëbizna, dôł nama do ręczi słowôrz Ramułta. Cziej rozmajti polsczi uczałi postawile sę procem Ramułtowi dbie, téj przëstojeł mu znóny slawista . Baro chutko uprawił sę z procemnikami Ramułta…”. 26

Ćwierć wieku i do końca życia Trepczyk układał Słownik polsko-kaszubski,27 gdyż Ramułta przyjmował za kaszubsko-polski, jednak w zakresie samego słownictwa niewiele od niego przejął, gdyż nie musiał, znał bowiem kaszubszczyznę, też tę in statu nascendi literacką, a poza tym dysponował już doskonałym leksykonem Sychty. Jednak w jakiejś mierze taka postawa może oddawać jego stosunek do zbiorów Ramułta: z jednej strony wyraźnie już przestarzałych, z drugiej zaś – w jego rozumieniu – za bardzo „polaszącëch” czy też zniemczonych. Nadto inną miał koncepcję kaszubszczyzny literackiej.

Poza podbudową teoretyczną brali od Ramułta konkretne rozwiązania na płaszczyźnie językowej jak: 1. oznaczenie miękkości literą j, 2. dążność do oznaczania labialności o, u, 3. pisownia etymologicznego rs jako rz, np. pomorzczi, 4. typ gôdô, ale gôdêł, 5. typ brzadë, tj. z w gen. sg masc., 6. propagowanie odmiany przymiot. typu żëcégo, 7. żywotność rzeczowników typu armónijô, a więc z -ijô//-ëjô itd. Zdecydowanie obstawali przy wartościach etnicznych, odcinając się od jaskrawych zbieżności kaszubsko-polskich, a wywołując wrażenie, że lansują kaszubszczyznę północną, faktycznie posługiwali się przeważnie swoją kaszubszczyzną domową, a więc środkowo-zachodnio-kaszubską, 28 w której zachowało się sporo cech archaicznych i wspólnych z północą, wzacnianych różnego typu neologizmami. Ukształtowali tak dość hermetyczną kaszubszczyznę literacką „co spotkało się z krytyką innych grup pisarzy i uczyniło ich twórczość trudną do zrozumienia dla przeciętnego kaszubskiego odbiorcy”. 29

4. Współcześni twórcy, wnosząc własny wkład do wykształcenia literackiego języka, wychodzą od doświadczeń młodokaszubów i zrzeszeńców, a zatem pośrednio w ich rozwiązaniach znać częściowo Ramułta, do którego zresztą nawiązują świadomie. Najświęższym tego dowodem są dwie deklaracje E. Gołąbka: 1. „Kaszëbizna tuo użiwónô mô nôwicy znank westrzédnokaszëbsczëch” i 2. „W całoscë jô bë z ną robotą dalek nie uszedł, cziejbë nié doróbk pokoleniów pisôrzów ë zbiérôczów kaszëbsczi słowiznë, przede wszëtczim B. Zëchtë (Sychtë) ë téż S. Ramułta, F. Lorentza, A. Labudë, J. Trepczika ë jinszëch”. 30

Przykładem korzystania z Ramułta podczas tłumaczenia niech będą następujące wyrazy ze słownika: 31 czestny ‘godny’ (też RamI 21, co LorI 109) i od niego urobione czestnota, z formantem -ota częstym u zrzeszeńców, gdy por. słowiń. česnosc; dostatnosc ‘dostatek’, też RamI 21, czego brak LorI 150, gdzie poświadczenie słowiń.; dwiérznik ‘furtian’ i dwiérzniô ‘brama’ (RamI 32, co LorI 168) i derywat dwiérzniczka.

Gołąbek ma także wyraz dufnosc, do którego por. dufac (też Ceynowa, Heyke) LorI 165 obok duxvac (Berka), co notuje Ramułt w cz. II, razem z cytatem: Duxvôj le Pane Bœgu!; wcześniej notowane duchwają (Prejs) Hilf 163, duchwaią (iz Katechizisa po izdaniju g. Mrongowiusu, katoryj ukazywajet na dufaią ufaią) 1840 (Prejs), a zatem ostatecznym źródłem jest tu M. Pontanusa duchwają (1643). 32 Ostatni przykład podano tu, aby pokazać, jak część wyrazów martwych w żywej mowie przekazywana bywała mechanicznie przez słownikarzy, niekiedy jako istniejące im współcześnie (np. Ramułt, nawet z dorobionymi doń cytatami), i jak one odżywały w kaszubszczyźnie literackiej. Pośrednio ma to być też argument przeciw mieszaniu w słownikach dialektalnych kaszubszczyzny mówionej i literackiej.

Na koniec zauważyć można, iż w formowaniu kaszubszczyzny literackiej Gołąbek lansuje od niedawna kaszubszczyznę środkową i opowiada się w pisowni – poza szerzej aprobowanym wprowadzeniem znaku ā dla nosówki – m. in. za j jako znakiem palatalności i za znakowaniem (kreską) labialnej wymowy ò, ù, a zatem pośrednio nawiązuje do Ramułta.

Najbardziej Ramułt oddziałał próbami teoretycznego uzadnienia samodzielności kaszubszczyzny i apelem – o pisanie – do Kaszubów jako potomków wielkiego szczepu Pomorzan. W ten sposób wywarł duży wpływ na rozwój literatury kaszubskiej. 33 „W tych wezwaniach mieści się poniekąd program pracy regionalnej na Kaszubach, który dla późniejszych działaczy i pisarzy będzie niemałą zachętą i pobudką, aczkolwiek nie przyjmą bez zastrzeżeń skrajnych wniosków Ramułta w zakresie języka”. 34 Okazale się prezentował, a niemałe znaczenie miało – jak się okazuje – firmowanie przez AU w Krakowie.

Sami Kaszubi po części chyba tak sprawę rozumieli, jak dowodzi artykuł F. Marszôłka: Najmjenjé tak grędo go skrzivdzeło!,35 do którego włączono list żony Ramułta do Majkowskiego z 1913 r., zapraszający na pogrzeb w dniu 26. grudnia o godz. 1500 na cmentarzu Rakowickim w Krakowie. 36 List podkreśla kilka szczegółów z życia Ramułta: 1. miłość do Kaszubów, która dodawała mu sił; 2. poświęcenie całego życia idei odrodzenia Kaszub; 3 praca nad Słownikiem i Statystyką bez wdzięczności ze strony ziomków. „Przykuty do fotela i łóżka wśród ciepień fizycznych bolał tylko nad tym, że nie może zrealizować swych marzeń, nie może zużytkować swych zdolności i wiedzy dla Kaszubów”. Podkreśla się, że „Ramułt-Poloch naji Kaszbov wuczi prôcë i mjełoscë do tatczëznë Kaszebskji”.

Ramułta trzeba widzieć i oceniać w kontekście wszystkich innych zatroskanych o los Kaszubów, germanizowanych od zachodu i polonizowanych od południa. Stoi on niewątpliwie w rzędzie takich ludzi, jak np. Krofey, Pontanus, Mrongowiusz, Hilferding, Ceynowa etc. Działał bardziej jako amator, popularyzator i przyjaciel Kaszubów. Nie przywidywał jednak wszystkich skutków swych poczynań, jak np. dobór informatorów, lokalizacja tekstów, sygnalizowanie materiałów zaczerpniętych wyłącznie z piśmiennictwa, „dorabianie” wyrazów itd. Dla postępu nauki należy je na nowo ocenić, zwłaszcza jego Słownik, którego rzeczywistą wartość zweryfikowała praktyka.

1Por. J. Treder, Materiały słowińskie w słownikach Stefana Ramułta, [w:] Studia kaszubsko-słowińskie, Łeba 1992, s. 145-161; tenże, Kaszubskie słowniki Stefana Ramułta po stu latach, Kraków (w druku); tenże, Słownik kaszubski Ramułta po stu latach, Gdańskie Studia Językoznawcze, VI[/1995, s. 7-55. – przyp. DVP].

2Zob. L. Roppel, Stefan Ramułt (Szkic biograficzny – w 25-lecie zgonu), „Teka Pomorska”, III/1938, nr 5-6, s. 165.

3Ib., s. 173. Dziwi brak korespondencji z A. Majkowskim, zwłaszcza J. Karnowskim.
4L. Roppel, Dr Florian Cenôwa na miarę słowiańską. Dwa listy Cenôwy do Ramułta, „Klëka”, III/1939, s. 4 i 10.
5Por. K. Nitsch, Mowa ludu polskiego, Kraków 1911; przedruk [w:] Świat mowy polskiej, Warszawa 1993, s. 87; tegoż, Historia badań nad dialektami północnej Polski, [w:] Konferencja pomorska (1954). Prace językoznawcze, Warszawa 1954, s. 14-15.
6„Wisła” VII 1893, s. 421.
7Mógł się w tym kierować m. in. analogiami do innych słowiańskich tzw. mikorejęzyków, które opisywał, por. np. Rez’janskij katichizis, Varšava-Peterburg 1875.
8Por. J. Borzyszkowski, Inteligencja polska w Prusach Zachodnich 1848-1920, Gdańsk 1986, s. 184: „Wydaje się, że sformułowana nieco później jednoznacznie przez Stefana Ramułta teza o odrębności językowej kaszubszczyzny jako języka pomorskiego […] znajdowała żywsze przyjęcie wśród Kaszubów, niż to dotąd stwierdzają historycy”.
9Por. np. L. Bądkowski, Pomorska myśl polityczna, Londyn 1945.
10„Wisła” VII 1893, s. 422.
11A. Labuda, Moja droga kaszubska, [w:] J. Drzeżdżon, Współczesna literatura kaszubska. 1945-1980, Warszawa 1986, s. 213-214. Jan Trepczyk owo spotkanie z Majkowskim w 1928 r. również uznał za przełomowe, o czym zob. tamże, s. 228.
12A. Majkowski, Historia kaszubów, Gdynia 1938; wyd. 2., Gdańsk 1991, s. 211.
13J. Karnowski, Moja droga kaszubska, Gdańsk 1981, s. 24-26. Wspomniena spisane w latach 1933-1935.
14Zob. „Gryf” I 1908-1909, nr 3-5.
15J. Karnowski, op. cit., s. 30; por. s. 38.
16J. Karnowski, Sowizdrzôł u Krëbanów, oprac. J. Borzyszkowski, Gdańsk 1983, s. 31-32.
17F. Lorentz, Gramatyka pomorska, Wrocław 1958, s. 52.
18F. Lorentz, Zarys ogólnej pisowni i składni pomorsko-kaszubskiej, „Gryf” III 1911 nr 7-9; odbitka: Toruń 1911.
19E. Breza, Rys historyczny pisowni kaszubskiej, [w:] Zasady pisowni kaszubskiej, wyd. 2., Gdańsk 1984, s. 56-57.
20A. Majkowski, Żëcé i przigodë Remusa, Gdańsk 1974-1976.
21„Gryf” I 1909 nr 7, s. 198.
22„Zrzesz Kaszëbskô” II 1934 nr 1, s. 2-3; nr 2, s. 10; nr 3, s. 18; nr 4, s. 26-27; nr 5, s. 24.
23„Zrzesz Kaszëbskô 1937, nr 12, s. 1-2.

24Tj. Zarys pisowni… Lorentza z 1911 r.; por. przypis 18.
25Por. J. Treder, Niektóre cechy kaszubszczyzny utworów tzw. zrzeszeńców, [w:] Problem statusu kaszubszczyzny, Gdańsk 1992, s. 74, gdzie fragment referatu S. Bieszka z 1959 r.
26J. Trepczyk, Kaszebizna, „Pomerania” 1980, nr 11/12, s. 27, gdzie potem cytuje artykuł J. Baudouin de Courtenay z 1904 r. w swoim tłumaczeniu na kaszubski.
27J. Trepczyk, Słownik polsko-kaszubski, oprac. i aneks J. Treder, Gdańsk 1994.
28S. Bieszk uzasadniał to (por. przypis 25) tak: „[…] oprzeć pisownię i język (literacki) o tę grupę dialektów, które: 1) zawierają najwięcej cech charakterystycznych dla kaszubszczyzny, b) okazują w ostatnich dziesięcioleciach największą żywotność i twórczość, a jest to grupa dialektów centralnych zachodnich, według podziału Lorentza […]; wreszcie znaczniejsze niż gdziekolwiek uświadomienie swojszczyzny i stąd aktywność literacka i stosunkowo liczna inteligencja nie gardząca przyrodzonym, ludowym swym zwyczajem i mową […]”.
29H. Popowska-Taborska, Kaszubszczyzna. Zarys dziejów, Warszawa 1980, s. 56.
30Do Czetińców, [w:] Swięté pismiona Nowégo Testameńtu […] skaszëbił: E. Gołąbk, Gduńsk-Pelplin 1993, s. 13.
31Ib., s. 513-537.
32H. J. Kamińska, Język Michała Pontanusa, [w:] Studia językoznawcze, Streszczenie prac doktorskich, t. V, Wrocław 1980, s. 75.
33F. Neureiter, Historia literatury kaszubskiej. Próba zarysu, Gdańsk 1982, s. 84.
34A. Bukowski, Regionalizm kaszubski, Poznań 1950, s. 83.
35Por. przypis 23. Nie wiadomo niz o udzale Kaszubów w pogrzebie. Ramułt zamyślał oseidlić się na Kaszubach. Syn Ramułta mówił Majkowskiemu, że jego przodek ponoć wywodził się z Kaszub; por. tu: E. Breza, Nazwiska: Ramułt, Reymont, Rymut, Zesz. Nauk UG. Pr. Jęz. Nr 12, Gdańsk 1986, s. 23-25.
36Kwiaty złożyli i zapalili znicze na grobie S. Ramułta 26. 03. 1990 r. przedstawiciele Zarządu Głównego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego. Na mocno zniszczonym przez czas nagrobku „z trudem można odczytać: Stefan Ramułt, Badacz Pomorza Kaszubskiego, †1859-1913 i niżej: Maria Ramułtowa…”, która dzieliła życiowe pasje męża (zob. „Pomerania” 1990 nr 7/8, s. 42).


Skróty:

Berka – A. Berka [L. Biskupski], Słownik kaszubski porównawczy, Kraków 1891.
Hilf – A. Hilferding, Resztki Słowian na południowym wybrzeżu Morza Bałtyckiego, tłum. N. Perczyńska, oprac. J. Treder, Gdańsk 1989.
LorI – F. Lorentz, Pomoranische Wörterbuch, I, Berlin 1958.
Prejs – P. I. Prejs, Donesenije […] G. Ministru Narodnogo Prosveščenija…, wyd. pol. [w:] F. Ceynowa, Kile słov wó Keszebach e jich zemi tudzież Rzecz o języku kaszubskim ze zdania sprawy Prejsa, Kraków 1850.
RamI – S. Ramułt, Słownik języka pomorskiego czyli kaszubskiego, Kraków 1893.
RamII – S. Ramułt, Słownik języka pomorskiego czyli kaszubskiego. Cz. II, oprac. i wstępem opatrzyła H. Horodyska, Kraków 1993.
Sy – B. Sychta, Słownik gwar kaszubskich na tle kultury ludowej, t. I-VII, Wrocław 1967-1976.

Објављено под Култура / Kultura / Kùltura / Kultur / Culture | Коментари су искључени на J. Treder: Wpływ „Słownika” Ramułta na postawy elit kaszubskich

A. Chołoniecki: Badacz polskiego Pomorza [o S. Ramułcie – nekrolog]

[Artykył z czasopisma „Świat”, przytoczony na podstawie reprodukcji opublikowanej w „Pomeranii” (4/1996) przez K. Zalewską]

[Antoni Chołoniecki]

Badacz polskiego Pomorza

Jest tu jednem ze smutnych następstw naszego politycznego rozbicia i fatalnych warunków, w jakich żyjemy, że nie umiemy ocenić należycie ogromnej doniosłości sprawy kaszubskiej, tej najważniejszej ze wszystkich naszych spraw kresowych. Rozumieją jej wagę jednostki i grupy, krzątające się gorliwie i nieraz z wysiłkiem, aby tej kwestyi nie dać zatonąć, aby ją postawić tam, gdzie ona znajdować się powinna, t. j. w pierwszym rzędzie naszych zagadnień narodowych. Ogół politycznie myślący nie rozumie jej, niestety, dotąd. Nie zdaje sobie sprawy, że chodzi tu o niebezpieczeństwo utraty wyjątkowo cennego i dla przyszłości naszej wręcz niezbędnego terytoryum, gdyż o resztki morskiego wybrzeża, jakiemi naród nasz jeszcze dziś rozporządza. Los tych ostatnich strzępów Pomorza roztrzyga się może w naszem pokoleniu. Nigdy nad wynarodowieniem jego nie pracowała machina tak skomplikowana, tak precyzyjna i z tak wściekłym działająca rozpędem. Wytrzymać trzeba napór germanizującej szkoły, całego aparatu administracyjnego, praw wyjątkowych, kolonizacyi, kościoła, a nakoniec i fascynującego uroku potęgi pruskiej. Tu współdziałanie całej Polski jest niezbędne. Trzeba jej pomocy w pieniądzach, w ludziach, w kulturze, w ciepłem słowa braterskiem, zachęcającem do wytrwania. Trzeba jednak wpierw i nadewszystko zrozumienia przez każdego politycznie myślącego polaka, iż tutaj na tym małym a bezcennym dla nas skrawku ojczyzny rozgrywa się wielka historyczna gra o niezmiernej doniosłości na przyszłość.

Na tle tej sprawy urasta jeszcze bardziej postać znakomitego człowieka nauki, Stefana Ramułta, który świeżo zakończył w Krakowie życie, pełne zasług i pełne cierpień.

Ramułt był uczonym i z tej strony interesowała go rzecz przede wszystkiem. Naukowem badaniem Kaszub zajmował się wtedy, gdy w tym przedmiocie nie istniała u nas jeszcze niemal żadna literatura. Z ogromnem natężeniem swych wątłych sił prowadził na miejscu przez długie lata te mozolne i gruntowne studya, które tak znakomicie wzbogaciły dorobek naszej wiedzy ludoznawczej wogóle, a położyły kamien węgielny pod znajomość ludu kaszubskiego. Łamiąc swym niesłychanym zapałem wszelkie trudności, wędrując od osady do osady, z ust tego ludu czerpał i zbierał materyały, które uporządkowane i porównawczo objaśnione zawarł następnie w swych monumantalnych pracach. W r. 1893 nakładem Akademii umiejętności w Krakowie, z funduszu imienia Lindego, pojawił się, jako owoc benedyktyńskiego trudu, wielki „Słownik języka pomorskiego, czyli kaszubskiego”, w roku 1899, nakładem tejże Akademii, ukazała się „Statystyka ludności kaszubskiej”. „Słownik” zawierał ów pamiętny wstęp, w którym Ramułt sformułował swą głośną teoryę o pochodzeniu i stanowisku jezyka kaszubskiego. Były to konkluzye, z całego materyalu wysnute.

Konkluzye te streszczały się w sześciu punktach: 1) Mowa kaszubów i t. zw. słowińców, dogasających nad jeziorem Gardzyńskiem, nie jest narzeczem jezyka polskiego, lecz odrębnym językiem słowiańskim. 2) Mowa kaszubów i słowińców, jakoteż mowa wymarłych połabian, są narzeczami tego właśnie odrębnego języka. 3) Grupę narzeczy, reprezentowaną przez połabian, słowińców i kaszubów, należy nazwać grupą pomorską. 4) Język pomorski, t. j. grupa narzeczy pomorskich, jest częścią wielkiej rodziny języków zachodnio-słowiańskich. 5) Rodzina języków zachodnio-słowiańskich dzieli się na cztery grupy: czesko-słowacką, serbo-łużycką, polską i pomorską. 6) Język pomorski zajmuje miejsce pośrednie między językiem polskim a skupieniem narzeczy serbo-łużyckich. Tak brzmiały tezy postawione przez Ramułta. Wywołały one spór naukowy, długo trwający i przybierający nieraz formy namiętne, spór, który ciągnie się właściwie dotąd. ogromne bogactwo badań Ramułta, uznane przez wszystkich, stało tu, oczywyście, poza dyskusją – momentem sporu były wnioski z nagromadzonego materyalu wyprowadzone. Tezie o odrębności języka kaszubskiego sprzeciwili się Karłowicz i Kryński. Poparli ją: Malinowski, Brueckner, Baudouin de Courtenay; ten ostatni przyjął, iż t. zw. lechicki obszar językowy rozpadał się na trzy grupy: polską, pomorską i połabską, a do pomorskiej zaliczył, podobnie, jak Ramułt, mowe kaszubów i słowińców. Za stanowiskiem Ramułta opowiedzieli się też obcy badacze kaszubszczyzny, jak uczony serbo-łużycki Bronisz, fiński J. Mikkola i niemiecki F. Lorentz, wreszcie słynny Jagicz. W ostatnim czasie prof. Kazimierz Nitsch zajął stanowisko podobne, stwierdzając, że mowa kaszubów była pierwotnie przejściowym tworem między jezykiem polskim a połabskim, później, głównie drogą przez kościół, uległa znacznie wpływom polskim. Spór wynikł i wśród samych kaszubów. Za narzecze polszczyzny uważa mowę kaszubów ks. Pobłocki, za język odrębny poczytuje ją organ młodo-kaszubski „Gryf”, poświęcony w znacznej części badaniom filologicznym.

Nuta polityczna wkradała się raz po raz do tego naukowego sporu i ona głównie podnosiła jego temperaturę. Obawiano się, aby z uznania plemiennej odrębności kaszubów nie wynikł separatyzm polityczny. Ramułt nie podzielał tych obaw. Sądził, że drobne plemię kaszubskie żadną miarą nie mogłoby istnieć bez najściślejszego związku z Polską i że życie w każdym razie musiałoby tu pójść inną drogą, niż teoryą. W tem mniemaniu pragnął wprowadzenia języka kaszubskiego do literatury, którą w praktyce stałaby się jakby odgałęzieniem wielkiego piśmiennictwa polskiego. Trafność jego stanowiska potwierdził ruch młodo-kaszubski, który rodzimą kulturę kaszubską kultywuje w uczyciowym i politycznym związku z Polską i którego twórcy stoją silnie na gruncie jedności z resztą Rzeczpospolitej, a budzenie patryotyzmu miejscowego pojmują, jako najskuteczniejszą zaporę przeciw fali germanizacyjnej. Ramułt marzył o osiedleniu się na Kaszubach, o tem, abu módz na miejscu pracować nad budzeniem i zachowaniem umiłowanego ludu. Marzeń tych nie mógł urzeczywistnić. Od długiego szeregu lat ubezwładnialo go nieuleczalne cierpienie. Trzeba było wielkiej mocy charakteru, aby w warunkach takich módz wogóle pracować naukowo do końca, do ostatniego niemal tchu, pokonując cierpienia fizyczne niewyczerpaną miłością sprawy i znosząc je z pogodą duszy prawdziwie silnej.

Zostawia po sobie cenną naukową spuściznę, zawartą w rękopisach. Znajduje się tu całkowity materyal do gramatyki kaszubskiej, zbiór kaszubskich imion rodowych, słownik staropomorski, odtworzony z wyrazów, zachowanych w kronikach i innych pomnikach językowych, wreszcie przygotowane do druku dopełnienia „Słownika kaszubskiego”. Spadek ten niewątpliwie wcielony zostanie do skarbca polskiej nauki, która wobec zagadnienia kaszubskiego nie spełniła obowiązku i pozwoliła się wyręczać badaczom niemieckim, czy nawet fińskim. Lecz winniejszym jeszcze od nauki jest życie. Zgon Stefana Ramułta, który marzył o odrodzeniu kaszubskiego Pomorza, a jako uczony wyraził to marzenie w monumentalnych pracach, przypomina Polsce, że ostatni czas, aby tam pospieszyć na ratunek, że trzeba tam iść natychmiast z frosowną pomocą materyalną i moralną, gdyż może jeszcze tylko jedno pokolenie przejdzie, a zostaniemy nazawsze odpepchnięci od fal Bałtyku.

Објављено под Аутори / Autorzy / Autorowie / Autoren / Authors | Коментари су искључени на A. Chołoniecki: Badacz polskiego Pomorza [o S. Ramułcie – nekrolog]

J. Karnowski: Scynanie kani

Jan Karnowski

SCYNANIE KANI
widowisko kaszëbscié1

OSOBË

Tuszkowsci Mëck
Tuszkowskô Matka
Organista
Citlôrz
Ręklôrz
Sowyzdrzôł

Smetk
Służka
Borkowianie
Gburë
Dzéwczęta
Knôpë

Dzeje sę na rëmplacë w Tëszkach w 1920 r.

Tuszkowsci Mëck:
Klëke w gminie obesłołem
I tak waju zawołałôm,
I sę uceszëła na tym bôlu.
Nôpierw będze scynanié kani,
Tedë tuńce i muzëkowanié.
Czë je kania i téż grónk?

Służka:
Wszëtko sprawił służka Jónk.
Kanię żesma podstrzelili
Na Smętkowym Bagnie;
Łaszczëwô je jak ciej jagnię.

Tuszkowsci Mëck:
A gdze je miecz?

Służka:
Tu je miecz w tyj pochwie mank,
Wëczëszczëłem go dëcht blank.

Tuszkowsci Mëck:
Tym mieczem Mëck Tuszkowsci
Kole Widnia Turków trzepôł,
Za to jego król Sobiesci
Potym po mucë poklepôł.
A chto z waju chce bëc katem?
Nicht sę nie rwie za tym?

Sowyzdrzôł:
Ciéj nicht nie chce, jô nim bęnę!
Mnie to rzemiosło je kąsëczk znané.
Przecę u kowôla kułem,
U szewca jô szëdłem kłułem,
U młënôrza młołem,
Kole pëtla spôłem.
Terô, wéj, sę okupiłem piôchem…
Stôłem sę u waju dobrym Gôchem…

Tuszkowsci Mëck:
Zaczynómë tëdë!

Organista:
Tuszkowiôcë! Kuńc je naju biédë,
Bo ju Polskę Mómë za stodołą.
Mniemcë wzęlë w gôrzce d… gołą…
Chwilë tyj żesma wëglądała…
Lata, od Michała do Michała…
Wiarę w Polskę ma durch miała.
Chocy ona kąsk bëła zbutwiałą…
Polôkami ma sę wstéc pisała…
I na wiecach rozdzérała…
Chocy z mowë naju chce chto szydzëc,
Nicht sę diadë nie brëkuje wstydzëc.
Jesz pół roku chcëmë tedë dodac…
Téj ju po poznańsku będzem gôdac…

Wszëtcë:
Prôwda!

Organista:
Gusła, bôjcié, cip-ôpôłcié,
Jak ciéj nôderwóné sôłcié
Wërznijta tam précz na smiece,
To nick nie popłôcô w swiecie!
Spiącé wojsko w Łësyj Górze
Nie obudzą żódné stróże…
Ani zwonë gdzes zaklęté…
Nie wëlézą na to swięto…
Précz, do Smętka, pod kôrnianié,
Że më staryj Matci Tuszkowianie,
Co tam leży w tyj modżile!
To je łeż, më polaszylë
Ze Sobiescim po turecku
Dowód – szabla po Tuszkowscim Mëcku.
Chto kąsk swojsci nosy szczescé,
Ten niech dzysô wszëtko zmiece,
Odrzeknie sę na tym swiece
Tyj kaszëbscij staryj chęcë!…

Wszëtcë:
To je prôwda!

Bórkowianie:
[przëprowadzają konie, abë je bez granicę do Niemiec sprzedac]:
Przepuszczta nôs, dobry lëdze!
Spieszymë sę do granicznyj miedzë!

Tuszkowsci Mëck:
Wierę hyccié Miemcóm prowadzyta,
Zarobita niemałégo myta…

Bórkowianie:
Ostónę tu po sąsedzku,
Tych puszcz dalyj, dobry Mëcku!
[Bórkowianie jidą précz]

Tuszkowsci Mëck:
Têro, brace, czë tam kace,
Zabierz sę ju do scynaniô!
Przë tyj kani postaw grónk –
Cilka stôfów fichu,
Jaż do strychu
Wlyj do grónka.
Kłódkę miodu
Wez z ogrodu!
Kręc mątewką,
Trzęs konewką!
Kubaków pęk,
Orzechowy rënk
Cësnij mank!
A téj zetnij łeb,
Czôrlinę zaklep…
Nóm do wëpitku!…

Sowyzdrzôł:
A të, kaniusësko,
Żes gëgała
Rybcié nachwôtała
Na cudzym bagnisku,
Terô oddôsz krewci
Do mojej konewci
I w to swięto
Będzesz scętô!
Bo tuszkowsci sënë…
Wëprôwiają chrzcënë…
Chocy celę
Slôdë miele,
Nigdë nie mdze młynem…
I tym samym klinem
Wszëtcë Tuszkowiôcë…
Diadë będą patarôcë…
[Narôz jidze Tuszkowskô Matka]

Tuszkowsci Mëck:
Co to je? Rety!

Wszëtcë:
Skąd ta baba? Wcale nie je znanô,
Czësto rizczochranô,
Przedwiek jaci!
Ruchna tacié starcié pamiętają…
Niech Mëck bôczy…
Bë nôs nie uroczy…

Sowyzdrzôł:
Witôj, Tuszkowskô Mac,
To są twoji sënë, twojô brac!
Otworzëła sę modżiła
I të żes sę obudzëła?
Jaci cud?
Swiadectwo chcesz stawic…
I te chrzcënë błogosławic?…

Wszëtcë:
Zabôczônô Matka!?…
Précz ta Mac!
Nie chcemë jij znac!
Précz do rowu,
Do modżiłë,
Żebë zgniłë…
Jejij gnôtë!…
Wëszczuc psami,
Wëżgac kaminiami
Żebë jij sę odechcało
Obnosëc to całó!…
[Truszkowskô Matka jidze précz]

Smętk:
Choba obarchnielë!
Nie poznalë włosnyj matci!
Sprawiedlëwie, jak jem Smętk,
Przezywany Obipiętk,
Czë to w borze,
Czë to na ugorze,
Czë to kole bagna,
Wama nagnę
Kąseczk karku!…
Jaż dostaną barku,
Zwieszą sę ozorë,
Jak ciéj suché wiorë…
Sprawiedlëwie, jak jem Smętk!

Tuszkowsci Mëck:
Rozwidniało mnie sę w głowie!
Jęzëk płynie w gładcij mowie,
Dzywnô moc mnie w żëłach rosce…
I dodaje zuchternôscë…
Niech sę mnoży dobëtk w kraju,
Bësma żëła jak ciéj w raju!…

Wszëtcë:
Niech nóm żëje naju Mëck!

Tuszkowsci Mëck:
A terô, moji drëhë i bracô,
Sę bôwta na tym rëmplacu!

Citlôrz:
Jô jem kupc, kupc, kupc!
Kogo mogę: łupc, łupc, łupc!
Złoto wëwôżę do Gdańska,
Za to żyję sobie z pańska –
Takô dzysô polskô moda,
Chocô wodzy wojewoda…

Ręklôrz:
Chodzëłëm na rąkle i Saksë,
Znôłem rewolucyjné faksë,
W Polsce nôlepszy recept taci:
Chto nie chce, temu wëpuszcz flaci…
Strajciem ministra po łbie trąc,
Darmo dëtcié w pazurę wząc…

Bórkowión:
Konie pasę kole wrzosu,
Potym zdżinę renną rosą,
Dlô nôs je granica,
Lepszô jak pszénica…
W Polsce, oj, do biésa…
Robic możesz jinteresa…

Sowyzdrzôł:
Mie je w Polsce jak u Sasa,
W piôchu sedzę jaż do pasa,
Choba nie dóstanę barku
Na tacim folwarku…
Dochrapię sę Mëcka musë
Przë tyj warszawscij waluce…

Smętk:
Oni wierę Smętka będą nëkac,
Ale na to mogą długo czekac!
Żebëm od Kaszëbów miôł ucekac!
Za dnia rozdzérôta gôrë,
Czekôjta le nocnyj porë –
Przëslę wama moje Morë…
[Tańcują]

Dzewusë:
Welowac i swoje prawa miec,
Jak to w Polsce dobrze żëc!
Spôwac i kochac kołem płot,…
Nie chcę stróża mojich cnót!…

Knôpë:
W osmie godzyn jô będę sekł,
Nick mnie gbura prozba i skrzek,
A téj jô pudę kołem płot…
Wiém, gdze jô będę Ankę gniótł…

Organista:
Widzita tu, moje dzôtcié,
Sąsmë wëpuszczony z casnyj klôtci.

Dzewusë i knôpë:
Psnąc sę wieczór kole płot,
Ni ma stróża naju cnót,
Mało robic, prawa miec…
Jak to dobrze w Polsce żëc…

Bórkowión [lecy i wołô]:
Co tam robią oni…
Granicznicë zabrelë nóm konie!
[Wiéldżi wrzôsk]

Tuszkowsci Mëck:
Co to je, takô zdrada!
Druhë, takô moja rada:
Dosc ju tego obnoszeniô…
Nie bëło tu obmëszleniô…
Terô zamklë nóm granicę…
Mómë lizac tę żëwicę?
Jutro sygną nóm po krzosë,
Wënëkają precz na wrzosë…
Hola, na tę moją mucę,
Jerzmo tacié, bracô zdrzucę!
Czekôjta te, kusé bratë,
Wëbierzemë delegatë,
Muszą jechac do Warszawë,
Narobic tam wiéldżij wrzawë,
Sprawę oddac naszym posłóm,
Snëbę utrzéc tacim osłóm!…
Organista pismo wësforuje,
Niech to kôżdy nosem czuje!…
To są moje wierné słowa –
Granicznicë – do Piôrtkowa!…

Wszëtcë:
Buten, do Piôrtkowa!
Dżibasë te jacié!
Przëszlë czësto nadżi,
Terô mają pełné miechë…
Gołé stróże polscij wiechë…

Sowyzdrzôł:
[Sôdô na furze piôchu i odjéżdżô]
Chocô celę
Slôdë miele,
Nigdë nie mdze młynem…
A tym samym klinem
I wa, Tuszkowiôcë!…
Ostanieta patarôcë!…
Nie pomoże wama ani
To scinanié kani!

Kuńc


1Tekst przytoczony na podstawie wydania: J. Karnowski, Utwory sceniczne, „Biuletyn Zarządu Głównego Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Gdańsku”, r. VII, nr 4/35, 1970, utwory opracował L. Roppel, s. 90-97.

Објављено под Уметност / Sztuka / Kùńszt / Kunst / Art | Коментари су искључени на J. Karnowski: Scynanie kani

K. Nitsch: Friedrich Lorentz

Kazimierz Nitsch

Friedrich Lorentz [dwa artykuły]

28 XII 1870 – 29 III 1937

[„Język Polski” XXII, 1937, 97-101]*

29 marca zmarł Friedrich Lorentz, z którego nazwiskiem na zawsze pozostanie związane wyczerpujące naukowe opracowanie wszystkich gwar kaszubskich. Dziwne bywają nie tylko losy ludzkie, ale i losu nauki: Lorentz, urodzony w r. 1870 w Meklemburgu, życie badaniom kaszubszczyzny poświęcił i jej najlepszym znawcą został niemal przypadkiem. Po studiach uniwersyteckich w Heidelbergu i Lipsku (1890-4, a więc mniej więcej równocześnie z Rozwadowskim) uzyskał doktorat z indoeuropeistyki, ale nic nie wskazywało, by miał zostać… kaszubologiem. Wprawdzie Słownik Stefana Ramułta przypominał w r. 1893 ten zaniedbany, a językowo tak ciekawy kąt, ale od bliższego badania go wstrzymywała tak Polaków, jak zwłaszcza Niemców… polityka. A i tam, gdzie o tym pomyślano, w kołach naprawdę naukowych, nie myślano o badaczu Niemcu: dialekt kaszubski znany był jako głosowo trudny, gramatycznie skomplikowany – łatwiej go zbada Słowianin. Tak, zdaje się, myślał wielki lipski slawista Leskien, gdy do tego zachęcił Łużyczanina Gotthelfa Bronischa. Ten spędził pewien czas na Mierzei Helskiej i w r. 1896 wydał bardzo gruntowny opis jej kaszubskich gwar, tzw. bylackich (B|ėlöcë = Bylacy ‘mówiący byla zam. była). Ale nie mając w Niemczech widoków naukowej kariery, Bronisch rzucił lingwistykę i poświęcił się innej pracy ideowej: został pastorem1.

W tej chwili niepomyślne losy życiowe rzuciły dra Lorentza w tzw., z punktu widzenia niemieckiego, Hinterpommern, do powiatu słupskiego, w okolice najdalej wówczas na zachód wysuniętej resztki Kaszubów, nazywającej się Słowińcami. Jako uczeń Leskiena miał on oczywyście niezłe przygotowanie slawistyczne, nic więc dziwnego, że go ich mowa zajęła. Oto co pisze we wstępie do swej Slovinzische Grammatik (1903): „Kiedym przed 6 laty po raz pierwszy poznał Słowińców, zdumiałem się do najwyższego stopnia, że ich mowa, z całej zachodniej Słowiańszczyzny bez wątpienia najstarożytniejsza, mogła była prawie zupełnie wymrzeć nie doczekawszy się szczegółowego opracowania”2; bo już wtedy mówili nią wyłącznie ludzie starsi. Postanowił więc tę mowę opisać. Rozumiał, że nie będzie to praca łatwa ani mała, ale podjął ją i po paru latach dał książkę o 400 blisko stronicach, za czym w dwa lata poszły Slovinzische Texte, 150 stron autentycznych gwarowych opowiadań, wreszcie w latach 1908-12 wielki dwutomowy Slovinzisches Wörterbuch. Taki wszechstronny opis wymierającego dialektu byłby świadectwem wielkiego uzdolneinia i pracowitości, nawet gdyby był dokonany w pomyślnych warunkach; a Lorentz wykonał go w bardzo ciężkich: zamieszkał na stale na Kaszubach, w Wejherowie, Kartuzach, wreszcie w Sopocie, jako prywatny uczony bez stanowiska i stałych dochodów, bez poparcia u swego społeczeństwa. Bo rzecz niesłychanie znamienna: tak znakomicie zorganizowana niemiecka nauka grosza nie dała na wydawanie dzieł o języku szczepu żyjącego w jej państwie; wszystkie wymienione wyszły nakładem petersburskiej Akademii Nauk, późniejsze nakładem instytucji polskich.

Skończywszy z Słowińcami Lorentz podjął szczegółowy opis całej kaszubszczyzny, przed nim badanej kilkakrotnie, ale nigdy na całym obszarze i nigdy wyczerpująco. Rezultatem były przede wszystkim Teksty pomorskie (kaszubskie) (Polska Akademia Umiejętności 1913-24), stron XCVI + 836 z pierwszą mapą dialektycznego zróżnicowania. Ten olbrzymi zbiór, zawierający opowiadania ze wszystkich miejscowości, gdzie się po kaszubsku mówi, podzielony jest na 21 grup dialektycznych z 75 odmiankami. Opracował też Lorentz systematyczną gramatykę całości, ujętą w dwa dzieła: jednym jest tzw. Geschichte der pomeranischen (kaschubischen) Sprache (Berlin un Leipzig 1925, w zbiorze Grundriss der slavischen Philologie und Kulturgeschichte) s. 236, drugim Gramatyka pomorska (Instytut Zachodniosłowiański przy Uniwersytecie Poznańskim, od r. 1927), dotąd 1016 stron w 7 zeszytach3. Wyrazów „historia języka” nie należy tu pojmować w zwykłym znaczeniu, filologicznie, bo dawne kaszubskie, a właściwie kaszubizujące książki mamy zaledwie dwie; jest to teoretyczna gramatyka historyczna, oparta na ściśle lingwistycznej porównawczo słowiańskiej analizie dziesiejszego materiału. Polskie ujęcie, o charakterze przede wszystkim opisowym, jest też o wiele bardziej wyczerpujące. Dzieła te: gramatyka i teksty, stanowić będą na zawsze podstawę do jakichkolwiek prac o kaszubszczyźnie. Tylko słownika kaszubskiego Lorentz nie dał, po części zrażony rezultatem Słownika słowińskiego, w który włożył mnóstwo pracy, a który pewnym podległ krytykom, jako zbyt pedantyczny, a po części nawet sztuczny. Dał za to Polskie i kaszubskie nazwy miejscowości na Pomorzu kaszubskim (Instytut Zachodniosłowiański 1923), bardzo pożyteczny wykaz 2320 autentycznie zapisanych nazw miejscowych; w 10 lat później powtórzył go w Abhandlungen der Preussischen Akademie der Wissenschaften, dodawszy wprawdzie pochodne od nich przymiotniki i nazwy mieszkańców, ale opuściwszy literackie polskie odpowiedniki (!).

Prócz swych głównych badań, współczesnych, prowadził Lorentz także historyczne: nad słowiańskimi nazwami w średniowiecznych dokumentach pomorskich, nad ludnością Kaszub za czasów Krzyżackich, nad dawnymi półkaszubskimi pisarzami: Krofeyem z XVI i Pontanem z XVII w. Nie był też obcy ludoznawstwu, co znalazło wyraz w założeniu w r. 1908 wraz z etnografem I. Gulgowskim pisma „Mitteilungen des Vereins für kaschubische Volkskunde” (do r. 1913 6 zeszytów), a o czym jeszcze później.

Lorentz jest typowym wytworem szkoły „młodogramatycznej”, z pierwszorzędnym jej zaletami co do ścisłości i metodyczności w obserwowaniu, klasyfikowaniu i historycznoporównawczym objaśnianiu faktów, zwłaszcza fonetycznych i morfologicznych; składnią zajmuję się z konieczności, w nauce o wyrazach nie wychodzi poza formalistyczną rejestrację, daleki tak od geografii wyrazów, jak od hasła „Wörter und Sachen”.

Ale i jego traktowanie fonetyki wykazuje pewne jednostronności. Z niezrównaną dokładnością orientuje się on w bezwzglednej wartości głosek, ale przecenia głoski brane oddzielnie, przez co traci czasem z oczu ich podstawę: fonemy. Toteż w jego przedstawieniu dialekt słowiński wygląda na coś niesłychanie odrębnego, gdy w rzeczywistości nie we wszystkich, ale w wielu wypadkach mamy tu do czynienia z podstawą w zasadzie polską, a tylko o trochę odmiennym wykonaniu. Toteż nawet lingwiści, ale nie znający zupełnie polskich dialektów, z samej formy zapisania słowińszczyzny przez Lorentza wyciągają czasem za daleko idące wnioski co do tej odrębności; nie należy zaś zapominać, że dialekt słowiński jest ze wszystkich kaszubskich normalnej polszczyzny najdalszy. Z drugiej strony zupełnie niesłuszne były pojawiające się czasem niefachowe zarzuty, jakoby Lorentz świadomie odrębności słowińskie przesadzał, może nawet wymyślał4: wymarłe narzecze słowińskie znamy nie tylko przez Lorentza, ale i przez prof. M. Rudnickiego, który w obszernych do niego Przyczynkach… (MPKJ VI, 1913) dał sporo uzupełnień, zwłaszcza nie mniej ciekawe niż Lorentz teksty, ale równocześnie stwierdził autentyczność jego zasadniczego ujęcia.

W każdym razie słuszne jest zdanie Baudoina de Courtenay, wypowiedziane w r. 1904 o niektórych wniooskach Lorentza, że „przedmiot traktowany ze zbyt wielką badawczą miłością wyrasta pod mikroskopem drobiazgowych poszukiwań ponad właściwą miarę i w porównaniu z innymi ulega przecenieniu”. Wnioski te – to też rezultat jego rozprawy Das gegenseitige Verhältnis der sogenannten lechischen Sprachen (Archiv f. slav. Philol. XXIV), w której twierdził, że nie istnieje grupa lechicka (polsko-kaszubsko-połabska) i że mowę Słowińców przeciwstawić trzeba jako osobny system kaszubszczyźnie. Wbrew temu utrzymało się w nauce zdanie Baudouina, że w tej istniejącej grupie lechickiej dialekty pomorsko-polskie (kaszubskie) przeciwstawiają się wprawdzie jako całość dialektom kontynentalnopolskim, ale nie tylko bliższe są im niż połabskie, ba, mają niektóre cechy polskie rozwinięte tak konsekwentnie, iż można je nazwać: plus polonais que le polonais même. Ściślej naukowej beztronności Lorentza dowodzi fakt, że później zdanie zmienił, nie tylko dzieląc pomorszczyznę inaczej: na północną (ze słowińskim jako poddziałem) i południową, ale też przyznając, że jej związki językowe z obszarem kontynentalnopolskim były bardzo dawne i wcale nie zewnętrzne.

Czterdzieści lat przeżył Lorentz na Kaszubach, po połowie za czasów niemieckich i za polskich. Swej olbrzymej, tak ilością jak i metodą podziw wzbudzającej pracy zbieraczej dokonał przed powstaniem Polski. W ciężkich warunkach materialnych, wędrował po kraju pieszo, znany oczywyście wszędzie. Tak go w czerwcu 1912 po raz pierwszy spotkałem w Kuzwelcie (dzisiejszej Kuźnicy), siedzącego w pokoiku gospody nad swymi notatkami. Po krótkiej rozmowie zarzucił na plecy swój turystyczny worek, zawiesił u pasa zabiezpieczone przed deszczem bieżące notatki i poszliśmy ku Wielkiej Wsi, stwierdzając po drodze dziwne, drobne zresztą niedokładności zapisów Bronischa. Nie pomijał żadnej sposobności powtórnego sprawdzenia czy uzupełnienia materiałów, które miał zawsze w porządku; z napotkanym np. w drodze pasącym chłopcem siadał na brzegu rowu i upewniwszy się o jego pochodzeniu wprost mu zadawał przygotowane niemieckie pytania z wezwaniem: sag mir das auf polnisch, pewny, że zapytany przełoży to na swoje narzecze. A w lipcu 1920 przyszedł do mnie w Kościerzynie, gdziem uczył na uzupełniającym uniwersyteckim kursie nauczycielskim, i rozwinął przede mną swoją mapę Kaszub ze szczegółowym podziałem na dialekty i poddialekty, swego rodzaju podsumowanie przeszło 20-letniej pracy.

Z całych Kaszub najpierw poznawszy wymierających Słowińców, potem Kaszubów północnych, często już dwujęzycznych, Lorentz sądził z początku, że i oni się wkrótce zniemczą. Po dłuższym jednak pobycie już przed wojną doszedł do wniosku, że nawet na północy tkwi w nich dziwna siła rodzimej tradycji i że do zniemczenia daleko. Toteż powojennej zmiany sytuacji nie odczuł jako tragedii, raczej podrwiwał z miejscowych Niemców, że słowa po polsku na własną nieraz szkodę nie rozumieją, że on, przybysz, nieraz im w tym pomaga. Niemcem oczywyście pozostał, szczególnej sympatii do Polski wcale nie miał, ale czyż mógł bez ironii widzieć, że dopiero teraz znajdują się niemieccy nakładcy na jego książki w rodzaju praktycznej Kaschubische Grammatik (Danzig 1919) lub Geschichte der Kaschuben (Berlin 1926)? Na pewno mniej dziwne było, że go do współpracy zaprosił nasz Instytut Bałtycki, w zbiorowej książce pt. Kaszubi, kultura ludowa i język, Toruń 1934) powierzając mu Zarys etnografii kaszubskiej (139 stron), który Lorentz zakończył stwierdzeniem, że pomimo pewnych różnic kultura kaszubska – poza zewnętrznym przyswojeniem sobie zdobyczy kultury niemieckiej – jest identyczna z polską. Natomiast rozdział o Narzeczach Słowian nadbałtyckich (s. 251-97) objął w tej książce prof. T. Lehr-Spławiński, słusznie, bo niezwykła wartość życiowego dzieła Lorentza koncentruje się w zakresie samych tylko Kaszub, raczej obejmując ich przeszłość czy etnografię niż syntetycznie ujmując obraz dawnej słowiańskiej mowy całego południowego wybrzeża Bałtyku.

Jakiekolwiek przyczyny złożyły się na to, że życie Fryderyka Lorentza związało się z badaniem mowy Kaszubów, winniśmy mu prawdziwą wdzięczność. Dał bowiem tak szczegółowy i tak sumienny opis tego indywidualnego działu polszczyzny, jakiego nie posiada bezwzględnie żadna słowiańska grupa dialektyczna i bez którego nie do pomyślenia jest jakakolwiek dalsza praca na tym terenie. Wystawił pomnik i kaszubszczyźnie, i sobie.

*

[„Jezyk Polski” XXIII, 1938, 30-1] **

Zajmujące Uwagi i wspomnienia o dr Fryderyku Lorentzu pomieścił w toruńskiej „Tece Pomorskiej”, II (1937) 118-22, Jan Karnowski. Na ogół są one zgodne z moim nekrologiem-oceną (JP XXII 97-101), ale do genezy jego studiów ciekawą przynoszą modyfikację. Że badania słowińszczyzny prowadził z zasiłkiem księcia meklemburskiego, to się wiedziało. Ale, według informacji śp. dra J. Łęgowskiego, znanego badacza dialektów nadbałtyckich Lechitów, „Lorentz studiował slawistykę na specjalnie życzenie swego księcia meklemburskiego, który go na ten cel opatrzył w odpowiednie stypendium. Na dworze meklemburskim panował wówczas romantyczny prąd słowianofilski. Obie rodziny książęce przypomniały sobie swe słowiańskie pochodzenie od kniaziów obotryckich i otoczyły pietyzmem pamiątki po dawnych przodkach i mieszkańcach kraju Obotrytów. Dla badań języka tych przodków, wówczas już wygasłego, był właśnie Lorentz upatrzony. Naprzód miał napisać swą pracę habilitacyjną, aby uzyskać katedrę uniwersytecką, a jako obiekt wskazano mu zbadanie resztek pomorszczyzny u tzw. Słowińców, mieszkających między Łebskim a Gardeńskim [lepiej Gardzińskim] jeziorem w pow. słupskim… W r. 1897 udał się Lorentz do zapadłej krainy Słowińców i na pobliskich dobrach hrabiego von Zitzewitz spędził kilka lat, badając język i obyczaj Słowińców. Lecz praca jego upragnionego wawrzynu mu nie przyniosła. Los zawistny, krótko mówiąc, stanął mu w drodze i kariera uniwersytecka się zamknęła. Pozostała mu jedynie ciernista droga prywatnego uczonego, tym boleśniejsza, że był ubogi, pozbawiony środków materialnych. Ale Lorentz się nie uląkł ani nie załamał, lecz przyjął na siebie to, co mu los przeznaczył, przywarł całą duszą do obiektu swych badań, do tej kaszubszczyzny, która stała się celem i istotą jego życia”. – Nauce, wiedzy o dialektach kaszubskich ta tragedia życiowa Lorentza wyszła na dobre. Można bardzo a bardzo wątpić, czyby pstra łaska pańska romantycznych fantastów latami popierała nieefektowne drobiazgowe badania dialektyczne, czyby katedra pozwoliła na włożenie w nie całego życia. A wartość tych prac nie w najmniejszym stopniu polega na jednolitości ich wykonania.

Zupełnie inne jest jedno z bardzo nielicznych wspomnień niemieckich, bezimiennie pomieszczone w 3. zeszycie nowego berlińskiego kwartalnika o historycznym tytule „Jomsburg” (informującego o „Völker und Staaten im Osten und Norden Europas”), s. 397-8. Króciutkie ono, a przecie bałamutne. Twierdzi się tu mianowicie, że „Lorentz dokonał lingwistycznie ważnego odkrycia słowińskich [tj. pn.-zach.kaszubskich] intonacji, które się zgadzają z intonacjami słoweńskimi [pd.-słowiańskiej] Krainy, a wykazują głęboko sięgającą różnicę od polskiego akcentu na przedostatnej zgłosce”, jako też, że jego „jest przede wszystkim zasługą, iż samodzielny narodowy [„völkisch”] charakter Kaszubów można uważać za naukowo udowodniony”. Otóż: dwojaką pn.-kaszubską intonację „odkrył” przed Lorentzem Mikkola, ale tak on jak Lorentz byli zbyt dobrymi fachowcami, by wykazać wymienione wyżej nie istniejące zgody i różnice; pewną zaś językową samodzielność Kaszubów (etnograficza ich kultura jest według Lorentza identyczna z polską) można porównać z takąż mazowiecką (nie „mazursko”-pruską), a w obrębie Niemiec z odrębnością bawarsko-austriacką czy szwabsko-szwajcarską. – Podobnie co do spraw zewnętrznych. Formalnie prawdziwe jest uboczne przyznanie, że L. „ogłosił niektóre prace po polsku”, ale czy to pouczy, że dwie z nich są bardzo obszerne, a jedna to jego najważniejsze dzieło: Gramatyka pomorska? „Jego badania nad kaszubskimi nazwami miejscowymi spotkało to wyróżnienie, że je wydała Pruska Akademia Nauk”; o ileż bardziej cieszyłby się ten rdzenny Niemiec, gdyby taki zaszczyt spotkał nie dopiero po wojnie ten właśnie zbiór (tak, wcale nie Untersuchung), poprzednio już w głównym zarysie wydany przez instytucję polską, ale któreś z jego dzieł podstawowych, o których publikację musiał prosić akademie słowiańskie: rosyjską, a nawet polską!

Naprawdę, jakąż korzyść przynoszą czytelnikom poważnego, zdawałoby się, czasopisma informacje, tak wybitnie zacierające i zniekształcające istotny stan rzeczy? Dopiero w naukowym kwartalniku „Zeitschrift für slavische Philogie”, XIV 241-5, dał prof. M. Vasmer poważną ocenę znaczenia Lorentza z bibliografią jego 129 prac i artykułów.


* Atykuł został zaprezentowany na podstawie książki Ze wspomnień językoznawcy, Kraków, 1960, Polskie Wydawnictwo Naukowe, s. 236-244. [przyp. Projekt Rastko-Kaszuby]

1 Wiadomości o Bronischu od Rozwadowskiego, który się o nim sympatycznie wyrażał. Takież wspomnienie zostało po nim w Jastarni.

2 Dawne zapisy były bądź bardzo niedokładne: rosyjskiego Niemca Hilferdinga z r. 1862, Parczewskiego z r. 1896, bądź dobre, ale zupełnie ułamkowe: Finlandczyka Mikkoli z r. 1897.

3 Do r. 1939 wyszedł jeszcze zesz. 8; przedruk całości podjęło Ossolineum w r. 1958 (dotąd 2 tomy).

4 Ale taki skandaliczny, niczym nie uzasadniony zarzut wymyślania nie istniejących cech skierował przed laty 40 przeciw Ramułtowi w „patriotycznym” podnieceniu jeden z czołowych polskich uczonych (zob. Wisła XII, 1899, 794-5).

** Artykuł został zaprezentowany na podstawie książki Ze wspomnień językoznawcy, Kraków, 1960, Polskie Wydawnictwo Naukowe, s. 244-247. [przyp. Projekt Rastko-Kaszuby]

Објављено под Аутори / Autorzy / Autorowie / Autoren / Authors | Коментари су искључени на K. Nitsch: Friedrich Lorentz

A. Parczewski: Podrzecze kaszubskie. Przyczynek do dialektologii polskiej

Na podstawie:
Tom 39 Dzieł wszystkich Oskara Kolberga pt. Pomorze, s. 290-296.

[zebrał]
Oskar Kolberg

Język [kaszubski]

Z rekopisów opracowali

Jerzy Kądziołka, Danuta Pawlakowa

Redakcja tekstów gwarowych
Monika Gruchmanowa, Zygmunt Zagórski

Redaktor
Józef Burszta

Komitet redakcyjny
Julian Krzyżanowski – przewodniczący, Józef Burszta – redaktor naczelny, członkowie: Kazimiera Zawistowicz-Adamska, Jan Czekanowski, Stefan Dybowski, Jozef Gajek, Czesław Hernas, Helena Kapeluś, Tadeusz Ochlewski, Anna Kutrzeba-Pojnarowa, Maria Znamierowska-Prüfferowa, Kazimierz Rusinek, Marian Sobieski, Maria Turczynowiczowa, Stanisław Wilczek, Bogdan Zakrzewski

Alfons Parczewski

Podrzecze kaszubskie. Przyczynek do dialektologii polskiej1

Dziś kiedy lingwistyka, czy, jak niektórzy chcą, filologia łaskawszym spojrzała okiem na gwary ludowe i przypuściła je do spólnej biesiady językowej ze swym spanoszonym bratem, jezykiem książkowym, nie od rzeczy może będzie powiedzieć słów kilka o podrzeczu kaszubskim, o którym nasza publiczność nic nie wie albo bardzo mało, i o tym nawet, co wie ma pojęcia spaczone. Chcąc przeto jeśli nie rozszerzyć, to przynajmniej sprostować pojęcia o podrzeczu kaszubskim, postanowiłem przedstawić główniejsze cechy wyróżniające je od języka książkowego. Wielu już przede mną podejmowało głos w tym przedmiocie, jak p. prof. Papłoński w Listach z zagranicy w „Gazecie Warszawskiej” (rok 1856 i 1860), śp. Zmorski w „Tygodniku Ilustrowanym” (Warsz., 1861), p. F. M. S[obieszczański] w Encyklopedii powszechnej w artykule o Kaszubach; w „Magazynie Powszechnym” (Warsz., 1840) artykuł p. Preussa, przetłumaczony z rosyjskiego; „Bibliot. Warszawska” r. 1850-51 przez K. W. W[ójcickiego]; tudzież małe broszury wydawane przez p. dr. Cejnowę i kilka drobnych wiadomości rozrzuconych po różnych pismach czasowych. Wszystko, co jest napisane w polskim języku o Kaszubach, właściwie odnosi się do ich historii, zwyczajów, obyczajów, geografii; językowy poświęcono zaledwie kilka wyrazów, co, zdaniem moim, stanowi ujemną stronę naszych wiadomości o Kaszubach.

Nestor (pierwszy latopisarz ruski, zakonnik Peczerskiej Ławry), dzieje i język dosadnie przekonywają, że na przestrzeni rozciągającej się od Łaby do Buga i dalej, od Bałtyku do Karpat, mieszkało i mieszka jedno plemię, i to plemię lechickie (na tę nazwę zgadzają się uczeni nasi i obcy), występujące na widowni dziejowej pod różnymi nazwami, używającej jednej i tej samej mowy (o czym świadczą zabytki językowe), z wyjątkiem małych, nic prawie nie znaczących różnic. Z tych licznych pokoleń wiele już wyginęło w walce z germańskim elementem, niektóre jeszcze dotąd dogorywają. Do pierwszych należą polabscy i bałtyccy Słowianie, do drugich Łużyczanie, Kaszubi. Podrzecze kaszubskie niegdyś obejmowało daleko większe obszary niż dzisiaj; obecnie zostało ono zaciśnięte w obrębie kilku powiatów, gdzie pomimo tylu burz dziejowych, dzięki błotnistym okolicom i nieurodzajności gleby zdołało się utrzymać. Granica tej ocalałej ziemi od napływu germańszczyzny zaczyna się na północ Gdańska, od Kaca (Katz), ciągnie się na południo-zachód do Kościerzyna (Behrendt), gdzie podrzecze kaszubskie zlewa się z gwarą wielkopolską; stąd podchodzi prawie do samych Chojnic (Konitz), przy którym to mieście granica skręca się na północ do Pomorza, przebiega powiat bytowski (Bütow) do Lęborka (Lauenburg), skąd podąża na zachód do Gardzińskiego Jeziora; z tego miejsca granica północna idzie przez bałtyckie pobrzeże do Kaca. Mieszkańcy tak określonej przestrzeni nazywają siebie Kaszebami, Kabatkami, Słowińcami; liczba ich dochodzi do 200 000 (?); dr Pful, znakomity górnołużycki filolog i poeta, liczy ich tylko 5000 (!!). Religię w ogóle wyznają ewangelicką, a w małej tylko części, zwłaszcza na południu, katolicką. Wszycy doskonale rozumieją nasz język, który nazywają świętym; w tym bowiem języku przemawia do nich kapłan, w tym języku modlą się. Twierdzenie przeto Preussa, że „i dziś Kaszubi mało rozumieją język polski”, jest bezzasadne, bo na niczym nie oparte. Chętnie rozmawiają po polsku, widzą bowiem w tym rodzaj wyższości umysłowej. Nas nazywają Póláchami.

Główniejsze różnice językowe są następujące (z okolic Oliwy, Copotów, Kacu itd.):

1. A pochylone, które jest cechą polszczyzny. A pochylone znajdujemy w umarłym narzeczu połabskim, gdzie przeszło na o.

2. Wymiawianie nosówek ą, ę jest bardzo rozmaite, jak i u nas rozmaicie w ustach ludu słyszeć się daje: an, en, on, un, in, np. bandę będę; piantnaście piętnaście; dumb dąb; pinc pięć. O tym, że w staropolskim języku istniało tyle nosówek, ile samogłosek, mozna znaleźć dowody w bardzo szacownej rozprawie p. Baudouina: O driewnie polskom jazykie do XIV stoletija.

3. O po gardłowych spółgłoskach wymawia się jak ŭe, np. kŭesceł kościół; gŭera góra; kŭesz kosz; chociaż i w innych razach o ma podobne brzmienie.

4. Υ i i przechodzą w e jak u Hanaków, np. beł był; reba ryba. Podobna zamiania, zwana stopniowaniem, istnieje w polskim języku również jak w dolnołużyckim. Prof. Suchecki zowie to kaszubizmem.

5. W mianowniku l. pojedynczej i w dopełniaczu l. mnogiej nie wstawia sie samogłoska e, np. kwietk kwiatek, listk listek, paznokć paznokieć. Podobnież i w językach łużyckich.

6. Wyraz zaczynający się od samogłoski przybiera nasuwki w, j, h, co jest cechą szczególniejszą języków zachodniosłowiańskich.

7. Używanie form nieściągniętych w spojeniu słów, jak w językach staropolskim i ruskim: gadaję, znaję, graję.

8. G w dopełniaczu l. pojed. w przymiotnikach, zaimkach i liczebnikach, podobnie jak w wielkoruskim, przechodzi w w, które w miarę, jak się przybliża do granicy gwary wielkopolskiej, przechodzi w h. G na północy zupełnie się nawet opuszcza, np. debréo, dobréwo, dobrého, dobrego.

9. Często nasze j wymienia się na w, np. wedwab’ jedwab’, wieszczerka jaszczurka, wiesień jesień – co znajdujemy i w gwarach łużyckich. W polskich gwarach spotykamy wymianę odwrotną, np. játr zam. wiatr, jilk zam. wilk.

10. W słowie jiść j wymienia się na ń, co ma miejsce w polskim i innych słowiańskich, np. pońdę, przeńdę, pols. śniédź zam. sjedź, zniść zam. zjiść, zéjść.

11. K wymienia sie na ch, np. chtery który, chto kto, Pólách Polak.

12. Nie zna pieszczonych miękkich , ć, ź i zastępuje je przez dz, c, z, np. nic nić, dzeń dzień, zyma zima.

13. Ł wymawia się jak nasze ł albo jak czeskie l, albo ruskie i łużyckie w, albo jak białoruskie u.

14. Dopełn. l. mnog. rzeczowników wszystkich rodzajów kończy się na ów jak w łużyckich. W epoce, z której nas nie doszły żadne pomniki piśmienne, tenże skłonnik kończył się na ow, co stwierdza gramatyka porównawcza i sam nasz jezyk, gdyż po usunięciu tego zakończenia w dopełn. l. mnog. rodz. żeńs. i nijak. nastąpiło pochylenie samogłoski.

15. Zgłoska ra, gdy na nią pada przygłos (akcent), przechodzi w re, np. rek rak, remię ramię.

16. W czasie przeszłym cecha czasowa wraz z zakończeniem rodzajowym często odpada.

17. Naszemu ro równemu ruskiemu oro odpowiada kaszubskie ar, np. parg poroh, próg, warna worona, wrona, sarka soroka, sroka itd. Podobna przekładnia ma miejsce w języku bułgarskim i umarłym połabskim.

18. Zachowała się liczba podwójna.

19. Stopień najwyższy formuje sie dodając dop wyższego na, u nas naj. Staropolskie na powstałe z nad, którą to formę znajdujemy u Bazylika. Wymiana d na j nie jest rzadkim zjawiskiem w dziedzinie naszego języka. Własność tę przypisuje się dążności języka polskiego w szczególności, a lechickich w ogólności, do postjotacji, np. pols. dzisiaj, wczoraj, obaj, ojciec, płájca itd., łużyc. nanaj (ojcowie), sejdziś, chojdziś. Nasze dz w narzeczach serbskich wymienia sie na j.

20. G w skłanianiu (przypadkowaniu) miękczy sie na z, np. noganoze.

21. Narzędnik l. pojed. rzeczowników męskich i nijakich kończy się na e. Nasz językoznawca, Malinowski, w swej Gramatyce przytacza jeden przykład podobnego zakończenia w wyrazie razą zamiast razem.

22. W przymiotnikach na ski brzmi niekiedy k jak t, np. kaszebsti, słowinsti.

23. Naszemu pogłosowi twórczemu sko odpowiada szcze, co i u nas było ongi panującym, np. cerkwiszcze cmentarz, bojowiszcze pobojowisko.

24. Między z a r i z a zr wstawia się d, g, np. wobeźdrzał zam. staropols. obeźrzał, zdrzeby (drzazgi) zam. zręby, zgrzebak zam. źrzebak. W języku polskim znajdujemy podobną wsuwkę i nasuwkę: zdjąć zam. zjąć, zdradzić zam. zradzić, Sowizdrzał zam. Sowizrzał, dumać zam. umać, dufać zam. ufać itd.

25. Pierwsza osoba l. mnog. w spojeniu słów kończy się na m jak w języku rosyjskim.

26. K w wyrazie wielki przeszło w g: wielgi, jak w łużyckich gwarach i polskich. Raz nawet zdarzyło mi się przymiotnik ten spotkać w poezji Lenartowicza:

„Nad drogą z dala karczma dla gości,
już się obala z wielgiej starości”.

27. W w wyrazie równy wymieniło się na m, co się prztrafia niekiedy i u Bułgarów. W Katechizmie Pontana: procym zam. procyw przeciw.

28. Formy: kam, krzem, a które powstały ze starosłowiańskich: kamy, krémy przez zesuwkę y. Nasze: kamień, krzemień są formami pierwotnymi.

29. Czas przeszły jest jeszcze nie ściągnięty jak w staropolskim, czeskim i łużyckim, np. jem umieł umiałem.

30. Szczególniejszą uwagę zwraca na się słowo być w odmianie czasu przyszłego, w którym ma zupełne podobieństwo do słowińskiego (w Ilirii): bom, bosz, bo, boma, bota, bome, boce, bo. Jest jeszcze inna odmiana słowa być w tym czasie: mdę, mdesz, mdze itd.

31. Przygłos (akcent), jak w reszcie języków lechickich, pada na trzeciej od końca. Do głównych cech rozróżniających gałąź Słowian zachodnich od wschodnich można zaliczyć przygłos, który u pierwszych jest stały na przedostatniej, jak u Polaków, lub na pierwszej, jak w Łużyczan i Czechów; u drugich jest ruchomy.

32. Pod względem słownikarskim podrzecze kaszubskie przedstawia nieco wyrazów niemieckich, o których przemilczam; nieco wyrazów będących już dziś w języku książkowym archaizmami (a które powinny nam być wiadome); i nieco sobie właściwych, jak np.

czuję słyszę, ros.: czuju;
charna karm’, słowiańskie: chrana;
brzad owoc;
grzebka wzgórek;
junc byk, czeskie: junce;
jotrok syn; ten wyraz istnieje także w gwarach szląskich;
karbic mówić, litews.: kałbieti (?);
klabocaw bocian; może nasz bocian powstał przez zsuwkę kla; pierwiastkiem klabocana jest kleb (sonare);
mourszczyna północ; oryle mówią: „wiatr od morza idzie”, co znaczy, że wiatr jest zimny, północny;
niebozas świder, czes.: nebozes;
niékara łotr;
odnand stąd, ros.: otniud’;
ptach ptak, ros.: ptacha; od tego wyrazu urobiły się nasze: ptaszek, ptaszyna, ptastwo;
ruchno odzież, starosł.: roucho;
szczezule łuska, ros.: czeszuja;
wąsennica gąsienica, starosłow.: wąsênica;
zabec zapomnieć, ros.: zabyt’;
żdac czekać, starosłow.: żidati.

Na zakończenie powiem słów kilka o „mrzonce” p. dra Cejnowy, tj. o (niby) piśmiennictwie kaszubskim. Posiada ono zaledwie kilka książeczek, które nie przedstawiają żadnego interesu ani pod względem treści, ani pod względem formy i mogą posłużyć li tylko jako zbiorek powiatowszczyzn do przyszłego Słownika języka polskiego. Najdawniejszymi zabytkami są dwa pomniki spisane w tym podrzeczu, które odkrył W. A. Maciejowski; pierwszy jest urywkiem religijnej treści, drugi pochodzi z r. 1582; jest to przekład jednej łacińskiej mowy Krzysztofa Warszewickiego przez Lubelskiego. Według świadectwa Preussa ma się znajdować w bibliotece berlińskiej mały zbiorek wyrazów i Ojcze nasz w podrzeczu kaszubskim. Pierwsza książeczka drukiem ogłoszoną był katechizm Michała Pontana r. 1643, który miał kilka wydań. Z pierwszego wydania nie pozostał ani jeden egzemplarz (mówi tenże Preuss); ostatniego dokonał Mrongowiusz; prócz kilku wyrazów i zwrotów niezwyczajnych w niczym się nie różni ono od polskiego. W nowszych czasach starał się tam rozbudzić życie umysłowe dr Florian Cejnowa i w tym celu wydał kilka książeczek rozmaitej treści. Prace jego nie znalazły i zapewne nie znajdą naśladowców. Oprócz tego kilka razy były zamieszczone w „Nadwiślaninie” korespondencje po kaszubsku. Oto już wszystko, co było i jest napisane w tym narzeczu.

Z tego krótkiego przedstawienia czytelnik, spodziewam się, nabierze jakiego takiego wyobrażenia o tak nazwanym kaszubskim języku.

1Alfons Parczewski, Podrzecze kaszubskie, przyczynek do dialektologii polskiej, „Gazeta Polska”, Warszawa 1874, nr 191.

Објављено под Језик / Język / Jãzëk / Sprache / Language | Коментари су искључени на A. Parczewski: Podrzecze kaszubskie. Przyczynek do dialektologii polskiej